24 lutego 2023

#1 Po pierwsze to ogarnąć chaos

         Moje życie to chaos. Nie zawsze tak było. Jest tak od jakiegoś czasu. No dobrze, od dłuższego czasu. Kiedyś było jakoś prościej, przynajmniej tak mi się wydawało. Teoretycznie stabilniej, jednak to była tylko teoria. Pytanie, czy ta pozorna prostota dawała poczucie szczęścia?

Teraz chyba jedyne, co w moim życiu jest stałe to praca. Tylko tyle, a może aż tyle. Na pewno znalazłby się ktoś, kto by powiedział, że to dobrze, że powinnam się z tego cieszyć. Pewnie tak, gdybym ją lubiła, a tak nie jest. Chociaż nie wiem czy tak naprawdę samej pracy nie lubię, czy raczej ludzi. Oczywiście nie wszystkich ludzi.

Tak więc przydało by się coś, co ogarnęło by moje życie. Tak krok po kroku. Taki, no wiecie, Ogarniacz życia. Taki, by pozwolił mi znowu dostrzegać jego pozytywy. Chociaż zawsze kierowałam się zasadą, że lepiej się mile zaskoczyć, niż na coś nastawić i niemile rozczarować, ale w ostatnim czasie nawet to jakoś przestało działać. Gdyby ktokolwiek wynalazł takie coś, to z pewnością powinien dostać za to nagrodę, a już na pewno dostałby wszystkie moje pieniądze, szczególnie, że jest koniec miesiąca i mój portfel świeci pustkami. Tak mniej więcej od dwóch tygodni. Kurde. Zastanawiam się dlaczego nikt jeszcze czegoś takiego nie wymyślił. Czy naprawdę nikt nie chce by ludzie byli ogarnięci, by ich życie takie było? Jednak analizując, jedynie powierzchownie, sytuację panującą w państwie, samo na usta się ciśnie by powiedzieć "jaki Pan, taki kram". Aczkolwiek nawet minimalny poziom ogarnięcia jest nam potrzebny, chociażby po to, by życie nie przejęło nad nami kontroli.

Chociaż niech się zastanowię, przecież żyjemy w czasach ekspresowo rozwijającej się sztucznej inteligencji i tych wypasionych smartfonów, które za chwilę swoją mądrością pobiją nas na głowę. Jeszcze moment i nawet nie będziemy musieli myśleć. Czasem mam wrażenie, że niektórzy to już chyba dawno przestali. Na pewno. W każdym razie może inne rzeczy też zaczną za nas robić. W zasadzie to okna umyć i opróżnić zmywarkę by mogły, czemu nie. Nienawidzę tego robić. Jednak do czego zmierzam, aplikacji milion, każda do wszystkiego i do niczego, więc może znalazłaby się taka, która tą całą czarną robotę odwaliłaby za mnie. Wertuję i ta jakaś dziwna, ta znowu mało przejrzysta, a ta po angielsku - nie chce mi się wysilać, a ta znowu chce ode mnie pieniądze, których wiadomo nie mam, więc może inaczej.

Excel. Lubię ten program. A może lubię go bo muszę, bo pracuję na nim po kilka godzin dziennie. Na szczęście nie tylko na nim, na innym pracuję bite osiem godzin. W każdym razie, trochę się na nim znam. Na swój sposób fascynują mnie te fikuśne i kolorowe tabelki, równiutko ułożone obok siebie. Może właśnie przy jego pomocy będę w stanie ogarnąć swoje życie tak na fikuśnie i kolorowo?

A może jeszcze inaczej. Cofnijmy się odrobinę w czasie do momentu, gdy ludzie korzystali z tak archaicznych, na ten moment, gadżetów jak kartka papieru i długopis. Rozglądam się i o dziwo w zasięgu wzroku dostrzegam kartkę. Ooo długopis też jest. Tym wspaniałym akcentem zaoszczędziłam wielu godzin na poszukiwania. Godzin, które oczywiście mogłabym wykorzystać bardziej konstruktywnie. W zasadzie na początek mam wszystko. Zacznijmy zatem od uporządkowania chaosu. Tak, to będzie dobre na początek.

Tak więc, doba ma dwadzieścia cztery godziny - zakładam, że u każdego wygląda to tak samo. Prawda jest taka, że ile by nie miała zawsze będzie za mało. Sen - to jest to, czego zawsze mi brakuje. Poza tym praca, na szczęście równe osiem godzin - chyba jedyny jej urok. Gdzieś tam jeszcze dojazdy, na szczęście mam blisko. Ten czas łatwo można policzyć, ale czemu nie skorzystać z Excela. Po wykonaniu szeregu skomplikowanych obliczeń na poziomie szkoły podstawowej, wychodzi, że dobrych kilka godzin zostaje dla mnie - tylko dla mnie, jednak one gdzieś znikają. Przecież mogłabym wtedy zrobić coś pożytecznego, chociażby dla siebie, po to by stać się lepszym człowiekiem. Teoretycznie nic mnie nie ogranicza. Wróć! Ogranicza mnie jedna rzecz - szeroko pojęte lenistwo i niechęć. Więc co robię - nic. Chociaż nie, jest coś, co robię i to mnie momentami przytłacza. Myślę, bardzo dużo myślę. O wszystkim i o niczym. Może właśnie o to w tym wszystkim chodzi, by zacząć te myśli z siebie wyrzucać. Może gdy one będą uporządkowane, chaos w moim życiu ogarnie się sam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz