31 marca 2023

#11 Życie narcyza to niekończące się poszukiwania nowych ofair

         Wiecie, że psychofag jest typem poszukiwacza? Większość czasu w swoim życiu spędza chyba właśnie na poszukiwaniach. A kogo szuka? Oczywiście nie prawdziwej miłości, mimo iż notorycznie to powtarza, tylko kolejnych ofiar, z których planuje wyssać jak najwięcej. Narcyz nie szuka partnera, bo to nie on jest mu potrzebny, tylko wyznawcy i lustra swojej pozornej doskonałości, w którą najbardziej wierzy on sam. Cała reszta jest tak naprawdę pochodną tego, o czym wspomniałam powyżej. I oczywiście nie ma znaczenia, czy mówimy tutaj o kobietach, przyjaciołach, partnerach handlowych czy dzieciach narcyza. Każda nawiązana przez niego relacja ma dokładnie taki sam cel, musi przynieść mu osobiste korzyści. W przeciwnym wypadku taka znajomość nie ma racji bytu, nie jest dla niego opłacalna.

Osoba, która ma wręcz obsesyjny przymus nieustannego pozowania, odgrywania ról, robienia wrażenia na ludziach, zwracania na siebie uwagi oraz pakowania się w kłopoty, będzie realizował ten wzorzec nie oglądając się na straty moralne, społeczne ani finansowe innych. Mowa tu zwłaszcza o kobietach, które są dla niego tylko narzędziem do zaspokajania powyższych kompulsji, a nie istotami, które czują. Taki człowiek nie zawaha się przed użyciem różnych chwytów, po to by zwabić te partnerki, z którymi relacja przyniesie mu korzyści. W przypadku narcyza nie ma mowy o bezinteresownej relacji, zawsze jest w tym jakieś drugie dno, jego ukryty interes.

Każda relacja z psychofagiem ma w zasadzie dokładnie taki sam przebieg, jest to pewien powtarzający się cykl. Mi osobiście najbliższy jest temat relacji damsko-męskiej z narcyzem, gdyż sama takową przeżyłam, jednak pod hasłem "partnerka" może tak naprawdę kryć się każdy, komu psychofag stanie na drodze i będzie miał z nim coś do załatwienia. Jakby się tak zastanowić, to oni są tak trochę jak nieuczciwi sprzedawcy używanych samochodów. Jest w stanie wcisnąć Ci wszystko - miłość, lojalność, uczucia ojcowskie czy towar. W każdym tym przypadku zapomni jednak wspomnieć, że przed każdym z tych słów powinnaś postawić przedrostek pseudo i że z waszego, nazwijmy to, układu to właśnie on będzie tym, który odniesie korzyści, natomiast Ty, no cóż - tylko straty.
W tym miejscu myślę, że należy nazwać rzeczy po imieniu - psychofag tak naprawdę jest pasożytem i złodziejem, który okradnie Cię z najważniejszych wartości, takich jak ufność czy wiara, a potem jeśli coś pójdzie nie po jego myśli, jeśli postanowi wrzucić Cię to tego samego worka z napisem "wrogowie", wtedy światu przedstawi się jako Twoja ofiara, wyłuskując każde Twoje najmniejsze potknięcie oraz wadę. Jest to bardzo niebezpieczne. Dlatego należy pracować nad tym by nauczyć się rozpoznawać psychofaga na odległość, bo w efekcie końcowym oprawca zdoła przekonać cały świat, że to on w tym wszystkim był ofiarą, a Ty tym potworem, który go skrzywdził. Problem jest niestety taki, że generalnie ofiara już na starcie jest na straconej pozycji, gdyż wizerunek narcyza wśród otoczenia jest wręcz nieskazitelny. Zacne grono "latających małp" narcyza, krążących wokół niego jak satelity na pewno przyzna rację każdej teorii, którą on wygłosi. Stąd też udowodnienie komukolwiek przez ofiarę, tych wyrafinowanych technik manipulacji, którą on regularnie stosował jest nadzwyczaj trudne. Koszmar ofiary najczęściej rozgrywa się po cichu, w obrębie czterech ścian. Manipulacja nie daje widocznych śladów, gdyż nie jest ona przemocą fizyczną. Nim zaczyna być dostrzegalna, zazwyczaj mija bardzo dużo czasu. Wtedy ofiara jest już tak wyczerpana, że zaczyna "znikać".

Czy jest coś, co może nas uratować? Myślę, że tak - wiedza. Wiedza na temat tego, jakie techniki manipulacji stosuje zaburzona jednostka. Tylko z wiedzą będziemy w stanie dostrzec znaki ostrzegawcze, które najczęściej są bardzo charakterystyczne dla danego zaburzenia. Ja tej wiedzy kiedyś nie miałam, stąd też koszmar, który przeżyłam odchorowuję do dnia dzisiejszego. Natomiast Ty jeśli możesz tego uniknąć, to ja chciałabym Ci w tym pomóc dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniami. Oczywiście nie zamierzam się wymądrzać, bo specjalistą żadnym nie jestem, więc też żadną wyrocznią. Ale 13 lat życia u boku osobowości narcystycznej pozwala mi na to, by podzielić się wiedzą, którą posiadam. Oczywiście mimo, iż naczytałam się bardzo dużo na temat tego zaburzenia, to jednak w dalszym ciągu jest wiele rzeczy, których nie odkryłam, i które nadal potrafią mnie zaskoczyć i dojść do zupełnie nowych wniosków.

24 marca 2023

#10 Psychopata i jego "relacje" z ludźmi

         Wiecie o tym, że umysł psychopaty jest zaprogramowany na realizację najbardziej pierwotnych i zarazem agresywnych potrzeb? Taki psychofag wśród ludzi jest niczym gad wśród zwierząt. Dla nich świat dzieli się na tych słabszych od nich, tutaj oczywiście mam na myśli jego ofiary oraz na tych, którzy są od nich silniejsi, wtedy są to wrogowie. W zasadzie trzeciego wariantu nie ma. Gdyby się im bliżej przyjrzeć okazuje się, że nie mają tak naprawdę przyjaciół ani nie utrzymują bliskich kontaktów z rodziną. Zresztą trudno się temu dziwić skoro psychofagi są totalnie wyssani z jakichkolwiek emocji. Słuchając jego opowieści, można dojść do wniosku, że jego przyjaciele, jak i jego oddani bliscy funkcjonują trochę jak widma, a Ty prawdopodobnie nigdy nie miałaś okazji ich poznać. Nawet jeśli udało Ci się poznać jakiś członków jego rodziny, bądź znajomych, to ich stosunek do psychofaga pozostaje w wyraźnej dysproporcji do jego opowieści. Zresztą podobnie to działa w drugą stronę, gdzie jednostka zaburzona określa mianem swoich przyjaciół ludzi, których chwilę później potrafi krytykować i oczerniać. Tak więc trudno tu mówić o jakiejkolwiek szczerej relacji łączącej go z ludźmi, których określa mianem przyjaciół. Tak więc często po jakimś czasie wspólnego życia z psychofagiem pojawia się proste pytanie, dlaczego 44-letni facet nie ma absolutnie żadnych przyjaciół? Co więcej, nie ma nawet kolegów, a jego otoczeniu niechcący "ulewają się" zupełnie niepochlebne fakty z jego życiorysu. Teraz zrozumiałam, że tych wszystkich sygnałów nie należy lekceważyć.

Prawdopodobnie w momencie, gdy zaczniecie drążyć temat i zadawać pytania, spotkacie się z serią podobnych do siebie odpowiedzi, z których wniosek będzie nasuwał się jedynie jeden. Pewnie powie, że oczywiście miał kilku przyjaciół, jednak już nie żyją, że jego Matka jest wariatką na prochach, które dodatkowo zapija alkoholem, więc wszystko tak naprawdę jej się miesza, Wujek Zdzichu zawsze mnie dyskredytuje w oczach ludzi, na pewno mi zazdrości i chce mi zaszkodzić, a moja córka ma poważne problemy psychiczne i rozpowiada nieprawdę na mój temat. Z czasem okazuje się, że świat psychofaga składa się z samych wariatów, ludzi mściwych, którzy z zupełnie niezrozumiałych przyczyn są mu nieżyczliwi. Czuje się wtedy bardzo pokrzywdzony, widzi siebie jako ofiarę, gdzie cała reszta ludzi, która go otacza jest w tym momencie oprawcami. To ci dopiero pech.

Czasami przyglądam się dynamicznemu dysonansowi stosunku psychofaga często do jednej i tej samej osoby. Kiedy tylko dana osoba, w tym wypadku można mówić już o ofierze, ulegała jego czarowni, była jak zahipnotyzowana, dopóty on na jej temat pisał pieśni pochwalne. Jednak w momencie, kiedy tylko miała czelność mieć odmienne zdanie do jego, lub też była w czymś od niego lepsza, jego stosunek do niej ulegał w momencie diametralnej zmianie. Wyrażał się o niej z niebywałą pogardą, zaczynał traktować ją protekcjonalnie i tym wspaniałym akcentem ów biedaczek natychmiast wpadał do kategorii "wróg". Tak naprawdę wariantów pośrednich nigdy nie było, jest albo-albo. W jego otoczeniu na próżno szukać osób, które można by określić mianem neutralnych, takich którzy "ni to ziębią, ni to parzą". Prawdę mówiąc, czy wśród otoczenia psychofaga znajdziemy osoby, których ten dysonans tak naprawdę nie dopadł? Osobiście mam wątpliwości.

Biorąc pod uwagę te zależności, najgorsze jest to, że na początku związku z psychofagiem tego wszystkiego nie wiesz. I tak niestety jest pewnie w każdym przypadku. Przecież żadna z nas poznając nowego faceta nie zakłada na dzień dobry, że jest z nim coś nie tak, że jest zaburzony. Zawsze dajemy temu człowiekowi ogromny kredyt zaufania i głęboko wierzymy w to, że krzywdy to on nam nie zrobi. Rzeczywistość jednak bywa różna i to jest przykre. W momencie, gdy zaczynamy dostrzegać nieprawidłowości i odchyły od normalnych zachowań, pierwszym naszym naturalnym odruchem jest tłumaczenie tego na każdy możliwy sposób. Czas leci, dziwne zachowania przybierają na sile i częstotliwości, a my nadal jesteśmy ślepe i głuche. Pytanie ile tak naprawdę musi minąć czasu, by dotarło do nas co tak naprawdę się dzieje i z kim mamy do czynienia. Z wiedzy, którą posiadam okazuje się, że ten czas może być bardzo różny. Przerażające jest to, że może to trwać wiele lat. Mi zajęło to dokładnie 13 lat, na tamten moment była to połowa mojego życia. Oczywiście nie wyglądało to w ten sposób, że któregoś pięknego dnia mnie oświeciło - ooo nie! Trafiłam w końcu na terapię i po jednej wizycie, gdy opuściłam gabinet czułam się tak, jakby ktoś nagle poprzestawiał mi wszystko w głowie. Wszystko w jednej chwili wywrócił do góry nogami. Wystarczyło, że opowiedziałam mu o zachowaniach mojego byłego - diagnoza była szybka i nadzwyczaj trafna. 

Tak więc dziś wiem, że zanim zaczniemy dostrzegać pewne prawidłowości w zachowaniach psychofaga wśród społeczeństwa, jak bardzo potrafi się zmienić w momencie gdy coś nie idzie po jego myśli, gdy ktoś nie "skacze" tak jak on zagra, minie naprawdę dużo czasu. Ile tłumi w sobie tej nienawiści, którą na co dzień podczas swoich "występów" skutecznie i bardzo umiejętnie w sobie skrywa.

 

20 marca 2023

#9 Dlaczego psychopaci to mistrzowie psychologii?

         Poszukując informacji na temat zaburzeń osobowości, czy konkretniej narcyzmu, doszłam na pewno do jednego kluczowego wniosku - psychofagi są mistrzami psychologii. Tak naprawdę całe swoje życie poświęcają temu, by skanować ludzkie umysły. I to nie ma znaczenia, czy są to bliskie jemu osoby, czy ludzie, z którymi się po prostu zetknął na swojej drodze - skanuje wszystkich. Oczywiście nie robi tego z czystej ciekawości, a już na pewno nie tak jak robią to np. studenci psychologii, którzy w przyszłości zamierzają pomagać innym, psychofag ma w tym wyższy cel. Koncentruje się na słabościach innych ludzi, tylko po to by za chwilę wykorzystać nabytą wiedzę przeciwko nim. Wiadomym jest, że normalnym ludziom szczegółowa psychologiczna wiedza, raczej nie jest do niczego potrzebna, bo działają oni według zwyczajowo przyjętych norm, a jednocześnie nie widzą powodu by zakładać na dzień dobry, że ktokolwiek inny funkcjonuje inaczej. To reguluje stabilność relacji międzyludzkich.
Dobrym przykładem w tym wypadku może być fakt nieporuszania nieapetycznych tematów przy jedzeniu. Nikt raczej nikogo nie pyta czy rozmowa na taki temat jest dla niego mniej lub bardziej obrzydliwa, po prostu się tego nie robi, gdyż przy stole pewnych kwestii się zwyczajnie nie porusza i dla normalnego człowieka jest to faktem oczywistym. Psychopata ma jednak, co do tego zupełnie odmienne zdanie i bardzo chętnie się tego od Ciebie dowie, aby potem z czystą premedytacją przy obiedzie czy innym posiłku, niby zupełnie przypadkowo, poczuje nieodpartą potrzebę by właśnie w tym momencie opowiedzieć Ci o tym, jak to jadąc autostradą prawie nie najechał na porozrzucane falki przejechanego kota, a potem będzie Ci życzył smacznego posiłku.

Psychofag również będzie bardzo zainteresowany kwestią Twojego podejścia do zdrad, jak również lojalności. Czy jest to dla Ciebie sprawa priorytetowa, czy może jednak masz luźne podejście do tych zagadnień. Jeśli okaże się, że jest to dla Ciebie sprawa wręcz kluczowa i nie wyobrażasz sobie, by związek z drugim człowiekiem funkcjonował w inny sposób, niż budowanie go na fundamencie wierności i lojalności, to możesz być pewna, że on Ci tą atrakcję zapewni. Wtedy dopiero zaczyna się zabawa! Bo chyba nic tak nie bawi, jak to, że można komuś pojechać po priorytecie. Psychopaci, co do zasady wybierają na swoje stałe partnerki osoby o wysokich standardach moralnych jeszcze z innego powodu. Tu wkracza na salony "czystość" potencjalnej ofiary, która tak naprawdę jest dla nich superważną kwestią. Są to z reguły mężczyźni dominujący i bardzo zazdrośni, którzy nie wyobrażają sobie by można było przeciwko nim popełnić jakąkolwiek zdradę. Z tą kwestią zwyczajnie nie potrafią sobie poradzić.

    `    Nie wiem skąd psychopaci zdobywają wiedzę psychologiczną, ale chyba chłoną ją z powietrza lub po prostu wyciągają wnioski z bacznych obserwacji ludzkich reakcji i zachowań. Ta wiedza jest im niezwykle potrzebna w doskonaleniu swoich technik manipulacji, które stosują potem na swoich kolejnych ofiarach. W tym miejscu zastanówmy się, do czego tak właściwie może się człowiekowi, który przez całe swoje życie porusza się na krawędzi ryzyka i nigdy nie potrafi się oprzeć skrajnie niebezpiecznym oraz kosztownym pokusom, przydać taka zmanipulowana kobieta? Zacznijmy od rozrywki - to jest pierwszy etap, a później prawdopodobnie do wyciągania go z kłopotów.
Niejedna, taka, która ma pieniądze, zapewne będzie płacić jego długi. Inna znowu, taka która ma dobre znajomości, będzie szukała najlepszych prawników, by ratować go przed odpowiedzialnością cywilną lub finansową. Jeszcze inna, może nie majętna i bez znajomości, ale za to z czystym kontem, może otworzy za jego namową, oczywiście na własne nazwisko, działalność gospodarczą, żeby przez siebie przepuszczać jego, z góry skazane na niepowodzenie albo bardzo ryzykowne transakcje, których nie może ujawniać, gdyż regularnie do jego drzwi pukają całe zastępy komorników. Kolejna może będzie kryła jego przekręty w firmie, którą psychopata regularnie okrada i nabija w butelkę jej szefostwo. Następna znowu zapewni mu wikt, opierunek i zaspokojenie seksualnych potrzeb, gdy cała reszta nabranych przez niego kobiet już go pogoni, pomoże mu w poszukiwaniu pracy, w momencie gdy już nikt z branży, w której się obracał, nie będzie chciał już z nim gadać, bo okazał się naciągaczem i oszustem. Tak naprawdę tylko perfekcyjna znajomość psychologii przez narcyza oraz jego wrodzona zdolność manipulacji pozwala mu na wieszanie się na kolejnych ofiarach. W przeciwnym wypadku byłoby to niewykonalne. Można powiedzieć, że stosowana przez niego manipulacja jest swego rodzaju przyznaniem się do tego, że tak naprawdę jest beznadziejny, i bez niej nie byłby w stanie osiągnąć niczego. Uczciwa droga w dochodzeniu do czegokolwiek jest tak naprawdę mu zupełnie obca, stąd też ta wewnętrzna potrzeba manipulacji ludźmi oraz kłamstw. Aczkolwiek żeby jakakolwiek refleksja w ogóle miała miejsce, konieczna jest zdolność do odczuwania winy, czego narcyz zupełnie nie potrafi, gdyż jest totalnie pusty w środku. Jedyne co posiada, to wypracowane i poparte wysoką skutecznością techniki manipulacji otoczeniem, kombinowania i okłamywania. Psychopacie cały ten talent niezaprzeczalnie jest potrzebny po to by umiejętnie podejść swoją ofiarę, ale również po to by jak najdłużej utrzymać ją w przekonaniu, że to on jest ofiarą, a ona jego jedynym wybawcą.

Stąd też mój wniosek jest jeden, przed psychopatami bronić się jest naprawdę bardzo ciężko. Obawiam się, że na swój urok osobisty są w stanie złapać w zasadzie każdego. Oczywiście, że łatwiej nam się bronić w momencie, gdy mamy wiedzę i znamy schematy, którymi się posługuje. Tak więc zgłębienie tematu przez ofiarę w zasadzie jest kluczowe, bo oni naprawdę w zakresie psychologii i skanowania ludzi osiągnęli mistrzostwo i ciągle się "kształcą".

17 marca 2023

#8 30 sygnałów ostrzegawczych, że on jest psychopatą

         Gdy w końcu, po wielu latach związku z narcyzem doszłam do momentu, że udało mi się od niego odejść, po skorzystaniu z terapii i przestudiowaniu wielu tekstów na temat relacji z zaburzoną jednostką, zaczęłam zdawać sobie sprawę z mechanizmów, które na mnie stosował. Był to niestety początek jakże długiej drogi, którą podążam do dnia dzisiejszego, a końca niestety nadal nie widzę. Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, pamiętam jak wiele emocji towarzyszyło mi w tamtym momencie. Zresztą do dnia dzisiejszego, wiele kwestii wzbudza we mnie pewne emocje, z którymi ciężko jeszcze mi się uporać. Teraz rozumiem, że pewne moje spostrzeżenia, które podświadomie dostrzegałam w trakcie trwania tego chorego związku były bardzo trafne, mimo iż wtedy nie rozumiałam dlaczego niektóre z jego zachowań wydają mi się niewłaściwe. Okazuje się, że ta mądrzejsza część mojej głowy okazała się bardziej przytomna, niż bym się spodziewała. Gorzej było z tą emocjonalną częścią, która nie rozumiała dlaczego tak się dzieje.

Oczywiście w tym miejscu znowu chciałabym przestrzec przed diagnozowaniem, które nie jest moim zamiarem, mimo iż w temacie zaburzeń narcystycznych chyba zrobiłam już doktorat. W każdym razie interpretowanie poszczególnych sygnałów ostrzegawczych pojedynczo w oderwaniu od reszty, może prowadzić to błędnych wniosków. Prawda jest taka, że pojedyncze mogą w zasadzie o niczym nie świadczyć, niczym groźnym, ale jeśli na wiele z nich padła z Twojej strony odpowiedź twierdząca, wtedy powinno dać Ci to do myślenia, czy aby na pewno człowiek, z którym na co dzień żyjesz, nie jest przypadkiem jednostką zaburzoną, której nadrzędnym celem nie zniszczenie Twojej psychiki.

Należy pamiętać, że nie każdy zdradzający mąż, bądź taki, który został spuszczony ze smyczy, czy też, któremu zdarzyło się nas okłamać lub będący wobec nas oschły i oziębły, od razu nie musi być socjopatą. Poniższa lista, nie jest również analizą zachowań jedynie przypadku mojego byłego, a zbieraniną obserwacji kobiet, które tkwiły w relacji z człowiekiem zaburzonym. Tak więc:

  1. Jeśli nadzwyczaj często odnosisz wrażenie, że emocje prezentowane przez Twojego partnera są wyjątkowo sztuczne, jak na przykład nienaturalny, sztuczny śmiech, czy też płacz dosłownie na zawołanie, bądź fałszywa mowa ciała...
  2. Jeśli w otoczeniu Twojego partnera, w jego odczuciu, coraz częściej roi się od ludzi psychicznie chorych, bądź niezrównoważonych, takich jak jego byłe partnerki, współpracownicy, rodzice czy nawet własne dzieci...
  3. Jeśli Ty sama coraz częściej jest oskarżana przez swojego partnera o to, że popadasz w paranoję. Że rzekomo to co widziałaś lub słyszałaś nie miało miejsca, że zapomniałaś o tym, co rzekomo sama powiedziałaś, albo, że on w ogóle nie mówił tego, co słyszałaś... 
  4. Jeśli coraz częściej zdajesz sobie sprawę z tego, że słowne deklaracje Twojego partnera nijak się mają, do jego czynów...
  5. Jeśli zaczniesz dostrzegać, że związek z Twoim partnerem opiera się jedynie na jego pustych deklaracja, które tak naprawdę nigdy nie doczekują się realizacji...
  6. Jeśli nagle odkrywasz, że wszystkie poprzednie związki Twojego partnera kończyły się jego zdradą, o czym oczywiście sam Ci nie powiedział, a całej prawdy dowiadujesz się od jego najbliższego otoczenia...
  7. Jeśli Twój partner zawsze ekspresowo znajduje, w jego odczuciu, "logiczne" wytłumaczenie na podejrzane i dziwne zastanawiające Cię fakty...
  8. Jeśli po dłuższym zastanowieniu dojdziesz do wniosku, że Twój partner od dłuższego już czasu nie dał Ci żadnego dowodu uczucia, zainteresowania Twoją osobą oraz sprawami, które Cię dotyczą, nie otrzymujesz od niego nic w sensie mentalnym, jak czułość czy jakakolwiek pochwała, jak i w sensie materialnym, choć dobrze pamiętasz, że na początku związku Ci niczego nie żałował...
  9. Jeśli zauważasz, że Twój partner wykazuje się skrajną nieodpowiedzialnością, zarówno w tych błahych, jak i tych poważniejszych kwestiach życiowych. Nie można kompletnie mu zaufać, powierzyć np. prowadzenia konta bankowego, gdyż za jakiś czas pewnie się okaże, że żadne z opłat nie zostały uregulowane, czy też odebrania dziecka z przedszkola, bo na pewno znajdzie się jakiś ważniejszy powód, który mu na to nie pozwolił...
  10. Jeśli stwierdzisz, że każde wcześniejsze zatrudnienie partnera, kończyło się w ten sam podejrzany sposób, bo zawsze albo firma zbankrutowała i zakończyła działalność, albo jakimś zatargiem z pracodawcą, bo ciągle się go bezpodstawnie czepiał...
  11. Jeśli nagle odkrywasz, że Twój partner ma na swoim koncie zasądzające jego winę sprawy sądowe, bądź trwające postępowania komornicze, które zaczynają wypadać jak trupy z szafy...
  12. Jeśli coraz częściej zaczynasz odczuwać, że jesteś przez niego manipulowana...
  13. Jeśli w waszym związku nieustannie pojawia się motyw "grubej kreski", który symbolizuje kolejny nowy początek waszego związku, po następnym kryzysie, który was dopadł...
  14. Jeśli zauważasz, że rodzina i znajomi Twojego partnera, mają zupełnie inne zdanie co, do jego przeszłości niż on sam...
  15. Jeśli Twój partner miewa krótsze lub dłuższe epizody uzależnieniowe, takie jak np. napadowe picie, mimo iż nie postrzegasz go jako alkoholika, czy też branie dłuższego wolnego w pracy, tylko po to by spędzić całą dobę w towarzystwie gier komputerowych, od których już w zasadzie chyba jest uzależniony...
  16. Jeśli zauważasz u Twojego partnera niezdrową chęć do podejmowania ryzyka, nieprzemyślanych i impulsywnych decyzji, takich jak nagła jazda bez trzymanki 200 km/h by poczuć odrobinę adrenaliny, ryzykowne inwestycje...
  17. Jeśli zauważasz, że przeszłość Twojego partnera to pasmo nieszczęść powodowanych przez jego destrukcyjne zachowania...
  18. Jeśli Twój partner przy próbie wykazania mu kłamstwa lub nawet błędu popada w agresję, często zupełnie skrajną i wmawia Ci, że to nie on tylko Ty masz problemy ze sobą, albo z interpretacją różnych faktów...
  19. Jeśli czujesz, że nadzwyczaj często jesteś sprowokowana do podejrzeń , mimo iż z natury nigdy nie byłaś osobą podejrzliwą...
  20. Jeśli w miarę trwania waszego związku odkrywasz, że ten jakże charyzmatyczny człowiek, mający tysiące pomysłów na wasze życia, nagle staje się jedynie biorcą Twoich adoracji, zabiegów, zaangażowania, kompletnie nic od siebie nie wnosząc w budowanie waszej relacji...
  21. Jeśli na poziomie intuicyjnym coraz częściej odczuwasz, że tłumaczenia przez niego kolejnych nieścisłości i podejrzanych sytuacji, są co najmniej zastanawiające i narastanie tego stanu rzeczy jest dla Ciebie totalnie wyniszczające...
  22. Jeśli zauważasz, że stosunek Twojego partnera do Ciebie w towarzystwie innych ludzi jest zupełnie inny, niż w momencie gdy jesteście sami...
  23. Jeśli zauważasz, że głoszone publicznie przez Twojego partnera zasady etyczne mają się nijak do jego postępowania w życiu...
  24. Jeśli Twój partner nie ma żadnych przyjaciół z młodości, bliskich kolegów z pracy, nie utrzymuje też ciepłych kontaktów z rodziną...
  25. Jeśli Twój partner bez istotnej przyczyny popada nagłe krótkotrwałe stany euforyczne bądź depresyjne...
  26. Jeśli zdarza Ci się zauważać, że Twój partner nie ma żadnych skrupułów wobec innych ludzi i za każdym razem znajduje do tego "ładne" wytłumaczenie...
  27. Jeśli Twój partner po jakimś czasie trwania waszego związku zaczyna sygnalizować, że potrzebuje więcej swobody...
  28. Jeśli Twój partner często przejawia potrzebę symulacji ciągle nowymi i często niezdrowymi bodźcami pod pozorem chęci doświadczenia nowych aspektów życia...
  29. Jeśli ktoś z Twojego otoczenia sugerował Ci, że Twój związek z partnerem jest niezdrowy, a Ty byłaś na te słowa zupełnie głucha...
  30. Jeśli zauważasz, że Twój partner manipuluje ludźmi w celu uzyskania korzyści..

... to tak naprawdę możesz mieć problem.

Prawda jest taka, że zmanipulowany człowiek może znaleźć wymówkę na wszystko, jednak czy aby na pewno wszystkie dziwne zachowania można zwalić na kryzys wieku średniego, pech, dziwny zbieg okoliczności, tłumaczyć Twoimi zaburzeniami psychicznymi, jego ułańską fantazją i temperamentem, czy złymi intencjami otoczenia.

Jeśli mimo tych wszystkich argumentów przeciw, jesteś w stanie nadal go ze wszystkiego wytłumaczyć, usprawiedliwić każde jego zachowanie, które jest wręcz krzyczącym sygnałem ostrzegawczym, pozostając ślepą i głuchą na wszystkie argumenty, to wniosek niestety jest tylko jeden - jesteś osobą współuzależnioną od swojego oprawcy, kochającą za bardzo, a on wyssie Cię psychicznie, przeżuje i wypluje.

Kwestią nadrzędną w ocenie, czy jesteś w niebezpieczeństwie, jest tak naprawdę częstotliwość i powtarzalność w pojawianiu się powyższych sygnałów, a narzędziem w tym wypadku jest Twoja intuicja, spostrzegawczość oraz umiejętność obserwacji i kojarzenia faktów. Dlatego uważam, że nigdy nie jest za późno by włączyć logiczne myślenie i dopuścić do głosu zdrowy rozsądek. Będzie trudno, jednak warto o siebie zawalczyć. Ja walczę już parę lat, jednak nie żałuję. Ty też nie pożałujesz.

Post inspirowany książką "Moje dwie głowy" - Mai Friedrich.

 

14 marca 2023

#7 Narcyz i jego "latające małpy"

         Nie wiem, co Wam przychodzi na myśl jako pierwsze, słysząc określenie "latające małpy", bo mi osobiście trochę kojarzy się to z cyrkiem. Jednak zupełnie nie o to chodzi, mimo iż życie z zaburzoną jednostką - narcyzem, przypomina swego rodzaju cyrk. W każdym razie sformułowanie "latające małpy" w psychologii jest określeniem osób, które należą do bliskiego grona znajomych osoby zaburzonej narcystycznie. Tworzą one coś na kształt fanklubu - tkwią w iluzji, którą sami sobie stworzyli, przekonani o wspaniałości narcyza, jednocześnie podbudowując regularnie jego ego oraz utrudniając ofierze odejście od niego.

Kto może być "latającą małpą" - teoretycznie każda osoba z otoczenia narcyza., jednak w praktyce są to najczęściej osoby specjalnie wybrane, np. takie, które również są w jakiś sposób zaburzone (osoby z syndromem wybawcy lub ofiary, czy nieuświadomieni empaci), którzy są bardzo podatni na manipulacje i przyjmują każde słowo narcyza jak prawdę objawioną. Oczywiście nikt nie powiedział, że to muszą być członkowie rodziny, równie dobrze mogą się nimi stać znajomi z pracy lub szkoły. Często są to osoby przeciwnej płci, gdzie w przypadku mężczyzny pojawia się wokół niego wianuszek wielbicielek, i odwrotnie, którym osoba zaburzona narcystycznie może na swój sposób pełnić rolę mentora (narcyz wielkościowy) lub pozwalać się sobą opiekować (narcyz ukryty). Nierzadko bywa również, że "latającymi małpami" narcyza stają się członkowie rodziny ofiary - dzięki temu jest w stanie jeszcze bardziej ją osaczyć i tym samym praktycznie odcina drogę ucieczki z tej chorej relacji.

Dlaczego narcyzowi są potrzebne "latające małpy" - to proste! Osoba z zaburzeniem narcystycznym, jako jednostka nie jest w stanie zaakceptować i pokochać siebie. Potrzebuje stałego potwierdzenia z zewnątrz swojej wspaniałości. Oklaski są czymś, bez czego narcyz nie potrafi żyć. Tak więc "latające małpy" mają za zadanie nieustannie pompować jego, i tak już wygórowane, ego i wzmacniać poczucie wartości. Do tego zacnego grona oczywiście zalicza się zawsze ofiara narcyza. Wręcz oczekuje się od niej pełnego oddania i niekończących się zachwytów. I nie ma o czym mówić, dokładnie tak to się odbywa, jednak trwa to do momentu, kiedy ofiara nie zorientuje się, że coś w tej relacji jest nie tak, zacznie wychodzić z iluzji, stawiać granic, z którymi narcyz na pewno się nie zgodzi, chcąc się wycofać z toksycznego rollercoastera. 

"Latające małpy" to tak naprawdę osoby ślepo zapatrzone w narcyza, które w zasadzie kompletnie nie dostrzegają jego wad. Najczęściej znają go tylko i wyłącznie z tej czarującej i "dobrej" strony. Z tej, z której on chce żeby go znali. Co za tym idzie, nigdy wobec nich nie zachowuje się w sposób oschły, sarkastyczny, czy przekraczający granice. Zawsze jest bardzo pomocny, pozornie można na niego liczyć. Dzięki przedstawieniom, które narcyz odgrywa wśród swojego fanklubu, gdy ofiara przemocy narcystycznej chce się w końcu uwolnić od swojego oprawcy, zostaje zaatakowana przez "latające małpy" w następujący sposób:

  • "Jak możesz go / ją zostawić, przecież to taki cudowny człowiek."
  • "Dlaczego tak się go / jej czepiasz, przecież on / ona tak ciężko haruje po to, by Tobie było dobrze, byś wszystko miał / miała."
  • "Dlaczego jesteś taka niewdzięczna / niewdzięczny, a on Cię przecież tak bardzo kocha."
Oczywiście tego typu podobnych tekstów jest o wiele więcej, w każdym razie sens ich jest bardzo zbliżony i mają taka samą rolę, by ponownie zassać ofiarę do toksycznej relacji, oczywiście grając na jej uczuciach, próbując wzbudzić w niej wyrzuty sumienia. Z racji tego, że narcyzi mają wręcz radar na to by wyłapywać ludzi posiadających ogromną empatię, wtedy ofiara zwyczajnie przestaje ufać swoim odczuciom i zaczyna się zastanawiać, czy może to, że inni mówią, że on jest taki wspaniały to ja tak naprawdę przesadzam, mylę się co do niego? Efekt tych działań jest taki, że zdezorientowana ofiara postanawia zostać przy swoim oprawcy.
 
Zastanawiacie się pewnie czy "latające małpy" są przyjaciółmi narcyza? On oczywiście jest przekonany, że tak. Różnica polega jednak na tym, że w normalnych warunkach, przyjaźń, zupełnie jak każda inna zdrowa relacja, powinna się opierać na zasadzie wzajemności, a nie jednostronnych korzyści, które w tym wypadku czerpie z nich jedynie narcyz. Prawda jest taka, że osoby z zaburzeniem narcystycznym nie potrafią traktować ludzi w sposób bezinteresowny, nastawiony jest na czerpanie wymiernych korzyści, traktując każdą osobę w swoim otoczeniu przedmiotowo. Każda z osób zasługuje tak długo na uwagę oraz aprobatę narcyza, póki jest mu do czegoś potrzebna. Podobnie jest też w przypadku "latających małp" - dopóki spełniają swoją funkcję, oklaskują narcyza by wzmacniać jego ego oraz poczucie wartości, jednocześnie aby manipulowanie przez niego ofiarą było łatwiejsze, dopóty zasługują na fałszywą dobroć narcyza. Jednak w momencie, gdy zaczynają stawiać granice lub przeciwstawiać się jego woli, niemal natychmiast tracą w jego oczach i są przez niego odrzucane.
 
Natomiast czy "latające małpy" są w stanie przejrzeć na oczy? Okazuje się, że tak naprawdę jest to bardzo trudne. Często, gdy odchodzimy od jednostki zaburzonej, mamy ogromną ochotę by uświadomić ludzi w jego otoczeniu, jakim on faktycznie jest człowiekiem. Niestety okazuje się, że nie ma w tym większego sensu, ponieważ każdy człowiek sam decyduje o tym, w jakim towarzystwie się obraca. W przypadku "latających małp" jest to tym trudniejsze, ponieważ są oni wręcz utopieni w iluzji, którą przez długi czas tworzył dla nich narcyz i znają tylko i wyłącznie jedną stronę, tą pozornie idealną, osoby narcystycznie zaburzonej. Narcyz jest prawdziwym mistrzem kreowania iluzji, w której ludzie podatni na jego osobisty czas zwyczajnie się zatracają. Tak więc wszystkie nasze próby tłumaczenia innym ludziom, jaka ta osoba jest zła i podła będą odbierane jako atak na niego, nasze przewrażliwienie oraz bezpodstawne wymysły, i mało tego, często takie ostrzeżenia z naszej strony są przekazywane narcyzowi, a ten z czystą satysfakcją prawdopodobnie wykorzysta to przeciwko nam. W jaki sposób? To, że targają nami tak silne emocje, że aż chcemy innych sprowadzić na dobrą drogę, wtedy stajemy się pożywką dla narcyza, a jednocześnie nadzieją na to, że uda mu się po raz kolejny wciągnąć nas w swoją chorą grę.

Dlatego jeśli "latająca małpa" ma przejrzeć na oczy i zrozumieć, w co tak naprawdę została wciągnięta - musi zrobić to sama. Niestety my nie mamy na to zupełnie żadnego wpływu, gdyż każda nasza próba prawdopodobnie zostanie odebrana w zupełnie odwrotny sposób. Tak więc, nie pozostaje nam w zasadzie nic innego, jak tylko skupić się na sobie.

 

11 marca 2023

#6 Jaki tekst usłyszymy od Narcyza, kiedy poczuje, że traci kontrolę?

        Zastanawiam się momentami, czy zadawanie sobie pytań o motywację działań psychofaga ma właściwie jakiś cel, jednak po chwili dociera do mnie, że jest to kompletnie bezprzedmiotowe. Szkoda naszej energii, gdyż po pierwsze - zadawanie sobie pytań o jego motywy prowadzi prowadzi do skrajnego myślenia. gdyż człowiek mimowolnie zaczyna się nakręcać. Im więcej myśli, tym bardziej trudno mu się od tego uwolnić, a przecież każda ofiara psychopaty chce się od niego uwolnić, prawda? Często nawet prowadzi do potęgowania złości, bo skoro on potrafił nam robić krzywdę celowo i z pełnym wyrachowaniem, to należałoby mu teraz dokopać. Jest jeszcze trzecia opcja, gdzie mimowolnie nasze bohaterskie "JA" chciałoby mu wybaczyć, ponieważ taki biedny z niego "miś z mokrym noskiem", że powinno się mu współczuć i poszukać dla niego pomocy. A tak naprawdę wystarczy dopuścić do siebie myśl i zdać sobie sprawę z tego, że każdy psychofag jest po prostu niebezpieczny, a szkodliwość jego działań jest bardzo trudna do udowodnienia. Po drugie - motywacje i pobudki, którymi kierują się ci ludzie w zasadzie nie powinny nas interesować, gdyż zastanawianie się nad tym jedynie wkręca ofiarę w ich chory świat, który jest dla nich niebezpieczny.

Oczywiście typów psychofagów tak naprawdę jest kilka i każdy z nich swój cel osiąga w różny sposób. Można by nawet stwierdzić, że każdy z nich ma nijako swoją specjalizację. Chyba nie będę tu mówić o takich typach, którzy doprowadzają swoje partnerki do finansowej ruiny, choć w moim przypadku również zostałam narażona na straty finansowe, gdyż mój były bardzo chętnie podłączył się pod rzeczy, na które sam nie dał nawet złotówki, aczkolwiek czy to była tylko pochodna jego stylu życia, czy cel sam w sobie - sama nie wiem. Poniekąd pewnie tak, bo liczyć to on potrafił bardzo dobrze. W zasadzie na etapie rozwodu wypunktował mnie z każdej złotówki, którą na mnie przeznaczył, więc może faktycznie - jakiś cel w tym był. Nie będę się tu zajmować psychopatycznymi mordercami, bo z takimi do czynienia nie miałam, ale z damskim bokserem już tak. Dla sportu oczywiście tego nie robił, aczkolwiek w momencie sprzeciwu narcystyczna złość budziła w nim potwora bez zahamowań. Wtedy zupełnie tracił nad sobą panowanie, krzycząc że "wstąpił we mnie  mnie diabeł" - serio we mnie, a nie w niego? Natomiast gdy emocje opadały, wtedy stawał się pustą wydmuszką z lukami w pamięci.

Teraz wiem, że osoby zaburzone narcystycznie posiadają bardzo silną potrzebę sprawowania kontroli nad innymi i nad rzeczami, na które nie mają wpływu. Nie tolerują sprzeciwu. Ma im to rekompensować brak kontroli nad swoim własnym życiem, wynikający z faktu unikania odpowiedzialności ze siebie i za własne czyny. Myślę, że najgorszą rzeczą jaką ofiara może zrobić narcyzowi to wyrwać się spod jego kontroli i pokazać, że już nie da się wciągnąć w te wszystkie techniki manipulacji, które na niej stosuje. Narcyz traktuje to jak krzywdę, z którą nie potrafi sobie poradzić, dlatego też nie pozostaje mu nic innego, jak przejść do ataku. Pomimo, iż teoretycznie każdy z nich jest inny, to jednak teksty, którymi raczą swoje ofiary w chwilach, gdy tracą nad sobą kontrolę, w zasadzie okazują się bardzo podobne.

  • Powinnaś / powinieneś się leczyć.

    Tracący kontrolę narcyz, w momencie, w którym czuje, że przestaje kontrolować swoją ofiarę, nagle staje się samozwańczym psychiatrą, neurologiem i psychologiem w jednym. Po prostu człowiek orkiestra o wielu specjalizacjach. Nagle się okazuje, że gdzieś z podziemi wydobywa swoje fałszywe pokłady empatii i z dobroci serca poczuwa się do obowiązku poinformowania drugiej strony, która nagle, zupełnie niespodziewanie, wbrew jego planom, zaczęła się zachowywać bardzo dziwnie (np. zaczęła dbać o siebie, skupiać uwagę na czymkolwiek innym, a nie wyłącznie na nim, stawiać granice, domagać się swoich praw), że jest nienormalna i powinna się leczyć. Ta jakże fachowa, w jego odczuciu, diagnoza przez drugą stronę powinna zostać przyjęta z bogobojną czcią i wdzięcznością, a jednocześnie być wyraźnym bodźcem do rychłego powrotu do starych "dobrych" czasów (oczywiście tych dobrych jedynie dla niego), gdzie ofiara narcyza nie dba o siebie, a tylko i wyłącznie o niego.

  •  A kto Ci takich rzeczy nagadał?

    W momencie, gdy ofiara zaburzonej jednostki, w tym wypadku narcyza, informuje go o chęci zakończenia tej chorej relacji, należy liczyć się z tym, iż w jego opinii nigdy taka decyzja nie będzie naszą własną. Każdy narcyz jest bowiem święcie przekonany o tym, że jego ofiara w żadnym wypadku nie posiada zdolności samodzielnego podejmowania decyzji, a jedynie wykonywania rozkazów. Co za tym idzie, że jeżeli nagle ofiara decyduje się zakończyć relację z narcyzem, on wtedy jest przekonany o tym, że na pewno nie jest to jej własna decyzja, a jedynie tego złego otoczenia, w postaci rodziny, przyjaciół czy znajomych, którzy chcą wszystko zepsuć. Wtedy nie ma na co czekać, tylko trzeba jak najszybciej uświadomić tej nieogarniętej istocie, żeby jak najszybciej zerwała z tymi ludźmi kontakt, bo oni chcą wszystko zniszczyć. Cały ten chory świat, który narcyz sobie stworzył, tą ofiarę, którą stłamsił do tego stopnia, że przestała wierzyć w to, że mogłaby poradzić sobie sama, bez niego.

  •  A kto Cię niby zechce? Nie znajdziesz takiego głupiego.

    Ta ofiara naprawdę myśli, że znajdzie kogoś lepszego ode mnie - myśli narcyz? No w głowie jej się poprzewracało. Nie ma takiej możliwości. Przecież to właśnie narcyz jest tym chodzącym ideałem, wzorem wszelkich cnót i i wartości. Na pewno nie ma nikogo lepszego, a nawet jeśli jest, to zapewne ma jakieś wady, w przeciwieństwie do narcyza, który nie ma ich w ogóle. Warto zatem wtedy uświadomić ofierze, że szukanie kogoś innego zupełnie mija się z celem, że jest wręcz karygodnym błędem, bo na pewno nie znajdzie lepszego od niego, a każda potencjalna relacja będzie skazana na porażkę. Nie wspominając o tym, że ofiara chciałaby żyć sama - nie ma opcji, narcyz o tym wie.

  • Ty przecież nie potrafisz o siebie zadbać, jesteś jak dziecko.

    Narcyzi uwielbiają stosować przeniesienie i często przekazując komunikat "Ty", tak naprawdę informują ofiarę o tym, co sami czują. Niestety nie jest to dla nich wiedza dostępna - nadzwyczaj skutecznie wypierają ze swojego umysłu wszystkie oznaki swojej ciemnej strony i tych nieprzepracowanych przez lata traum, jednocześnie czując się w obowiązku poinformowania drugiej strony, iż jest ona osobą kompletnie niezaradną życiowo i tym samym całkowicie od niego uzależnioną. Nie ma zupełnie znaczenia, że fakty świadczą o czymś zupełnie innym, że jedynymi zależnymi od innych ludzi są tak naprawdę dzieci, osoby ubezwłasnowolnione, czy też z poważnym stopniem niepełnosprawności. Narcyz natomiast każdą swoją ofiarę traktuje jak dziecko, które nie może się bez niego obejść i jest od niego zależne.

  •  Jeszcze przyjdziesz na kolanach!

    Kiedy wszystkie techniki manipulacji narcyza zawiodą, ofiara okaże się oporna na wszelką argumentację z jego strony, wtedy na salony wkracza ON - tekst ostatniej szansy, tekst idealny, który w momencie, gdy wszystkie pozostałe opcje zostały wyczerpane, można wyciągnąć niczym asa z rękawa, gdy sytuacja staje się beznadziejna. Przecież to oczywiste, że ta cała szopka z chęcią odejścia przez ofiarę, jest jedynie jej chwilową fanaberią i, że tak jak nagle zaczęła się buntować, dokładnie tak samo szybko jej przejdzie. Może po prostu wystarczy lekko poluzować sznurki, trochę postraszyć, puścić wolno i poczekać, aż sama wróci z podkulonym ogonem i zacznie błagać o litość. Przecież od takiego ideału się nie odchodzi, gdzie ona znajdzie drugiego takiego? Na pewno wróci i wtedy będzie prosić by przegarnąć ją z powrotem, bo życie dało jej w kość. Jednak tym razem łatwo nie będzie, by zasłużyć na łaskę Pana będzie musiała się postarać. Aczkolwiek, zawsze warto mieć w odwodzie kolejną "latającą małpę"...

 

10 marca 2023

#5 Psychofag - słowo tajemnicze, a kim właściwie jest?

         Określenie poniekąd zabawne, a jednak trochę tajemnicze. Moja przyjaciółka bardzo lubi to słowo, często go używa, gdy wspomina o swoim byłym, który również był psychopatą. A kim właściwie jest psychopata (socjopata)? Na pewno każdy z nas ma z tym słowem jakieś swoje skojarzenia. Mi osobiście jeszcze kilka lat temu przychodził na myśl Hannibal Lecter z Milczenia owiec, Tulipan, Jack Nicolson w Lśnieniu czy Jeffrey Dahmer. Każdy z powyższych to oczywiście psychopata w pełnym tego słowa znaczeniu, jednak tak naprawdę są oni zaledwie jednym z odłamów socjopatów, a cała reszta podtypów krąży wśród nas i podszywa się pod normalnych ludzi. Pytanie po co? Wszystko po to by czerpać zadowolenie i satysfakcję. Jednak dążenie do osiągnięcia zadowolenia i satysfakcji w życiu powinno być dla ludzi czymś zupełnie normalnym, to jednak w przypadku ludzi zaburzonych istnieje w tym szukaniu zadowolenia ukryta różnica. Zasadniczy problem polega na tym, że socjopaci czerpią swoje zadowolenie kosztem innych ludzi. Żerują oni na naszych emocjach, odczuwają niebywałą satysfakcję z naszych upokorzeń i porażek, "podłączają" się pod nasze pieniądze. Normalni ludzie mają jakieś ograniczenia, kierują się jakimiś zasadami w trakcie owych poszukiwań i dążenia do zadowolenia siebie. Psychopaci dla odmiany nie mają żadnych granic oraz zahamowań, nie uznają żadnych norm. Ich priorytetem jest zaspokajanie tylko i wyłącznie swoich osobistych zachcianek i potrzeb. W momencie gdy mają cel nic wtedy nie jest ważniejsze, nic ich też nie powstrzyma przed jego osiągnięciem. Wtedy nie mają znaczenia straty moralne, czy też finansowe ludzi, którzy im ufają. Chociaż w zasadzie ich własne również. Nawet widmo kary ich nie przeraża. Ich całe życie to tak naprawdę niekończąca się seria chorych rozgrywek, w które wciągają bliskich sobie ludzi. A która z tych rozgrywek jest największą rozrywką dla socjopaty? Oczywiście niszczenie i krzywdzenie innych ludzi, doprowadzanie ich do momentu, w którym z ich twarzy znika jakiekolwiek zadowolenie, które ich nieziemsko denerwuje, wszystko po to by wywołać grymas udręki i nieszczęścia - taki jest ich nadrzędny cel. Prawdą jest, iż pustka wewnętrzna, którą ci ludzie mają w sobie, powoduje że nie potrafią poczuć autentycznego szczęścia. A skoro tak to wygląda to usiłują je znaleźć w unieszczęśliwianiu innych ludzi.

To prawda - nie jestem żadnym specjalistą w tej dziedzinie, lekarzem czy innym wykwalifikowanym terapeutą i ktoś może powiedzieć, że właściwie nie mam prawa wydawać osądów, klasyfikować mojego byłego jako socjopatę (psychopatę), a dokładnie narcyza, na podstawie wiedzy zaczerpniętej z długoletniej terapii, książek czy Internetu. Jednak uważam, że skoro żyłam z takim człowiekiem przez długich 13 lat, 24 godziny na dobę, tak naprawdę nikt nie może mi zakazać wyciągania logicznych wniosków na podstawie moich osobistych doświadczeń i odczuć. Prawda taka, że nikt inny nie wie i nie będzie wiedział więcej o skali skrzywień byłego partnera niż osoby, które z nimi na co dzień żyły. W tym wypadku jestem nią ja. Aczkolwiek racją jest, że od diagnozowania psychopatów są specjaliści, jednak rozpoznać ich i bronić się musimy nauczyć się same.

Wydaje mi się, że chyba żaden wyspecjalizowany terapeuta, który spotykał by się z moim byłym na przyjemnej sesji terapeutycznej nie byłby w stanie zdobyć o nim takiej wiedzy, jaką mam w tej chwili ja, bądź kolejne jego, oczywiście byłe już, partnerki. Chociaż tu mam pewną wątpliwość, gdyż z wiedzy jaką posiadam, każda następna była w zasadzie krótkim epizodem, który za każdym razem kończył się tak samo - jego nagłym wycofaniem z tych relacji. Obstawiam, że każda z tych kobiet, które zostawiał w zasadzie z dnia na dzień, do tej pory jest zdezorientowana do tego stopnia, że kompletnie nie rozumie co właściwie się stało. W każdym razie moje osobiste, już w zasadzie 20-letnie obserwacje jego zachowań, skonfrontowane z faktami z jego wcześniejszego życia, obserwacjami tego co dzieje się w jego domu rodzinnym, a potem z teorią, to naprawdę potężna wiedza. Aż strach pomyśleć, jaką wiedzę mamy łącznie, tzn. każda osoba, którą on wykiwał: partnerki (byłe, obecne, stałe i te na chwilę), jego dzieci, rodzice, partnerzy biznesowi, współpracownicy. Każda z tych osób trzyma w ręku co najmniej jeden kawałek tych chorych puzzli. A kim w tym wszystkim jestem ja? Wydaje mi się, że osobą inteligentną, wykształconą, która już trochę na tym świecie przeżyła i ma za sobą wiele doświadczeń, niekonicznie tych pozytywnych, a też nie samych złych, która rozumie to co czyta i co się do niej mówi, a następnie zestawia to wszystko z faktami ze swojego życia u boku psychopaty - narcyza. Stąd też uważam, że mam prawo do pewnych konkluzji, niestety często niechlubnych i przykrych dla mnie samej.

Nie będę się spierać w kwestii sklasyfikowania mojego byłego i przypięcia mu konkretnej metki, bo nawet specjaliści w tej dziedzinie mają problem z odpowiednim zdefiniowaniem. Problem w tym, że zbliżone do siebie zaburzenia często charakteryzują podobne symptomy, które wzajemnie się przenikają. Określeń w sumie jest wiele, od tych bardziej fachowych takich jak: psychopata, socjopata, patologiczny kłamca, narcyz, mezoginista, osobowość antyspołeczna, dyssocjalna, czy eksploatująca, po te zdecydowanie łagodniejsze, literackie określenia, jak: kameleon, ciemna dusza, wampir energetyczny, psychiczny stalker bądź uczuciowa pijawka. Za szczegółowe diagnozowanie oczywiście zabierać się nie będę, bo mi w zasadzie jest obojętne, czy mojego byłego określę mianem psychopaty z narcystycznym rysem, czy narcyzem z rysem psychopaty, chociaż jednak skłaniałabym się do tego drugiego. Tak czy inaczej dobrze by było sprowadzić to wszystko do jednego słowa. I tutaj właśnie pojawia się owo określenie psychofag. Wiadomo, że autorem tego określenia nie jestem ja, pojawiło się ono w polskojęzycznej wersji specjalnego projektu badawczego grupy Quantum Future Group na temat pracy Herveya Cleckleya Psychopata - maska zdrowia psychicznego. Używając tego sformułowania pozwalam sobie na wrzucenie powyższych określeń do jednego wora, gdyż nie jestem żadnym specjalistą lecz amatorką, próbującą od lat uporać się z przeżytą traumą. W przypadku mojego byłego zdecydowany prym, w mojej ocenie, wiódł narcyzm, jednak nie chcę się podejmować diagnozowania, gdyż nie moja w tym rola. Myślę zatem, że określenie psychofag będzie w tym momencie idealne, dobry zamiennik. Znalazłam też tłumaczenie tego tajemniczego słowa, które nie pozostawia chyba żadnych wątpliwości, co do jego znaczenia.

PSYCHO = dusza, FAG = pożeracz, pasożyt
Pożeracz duszy, psychiczny pasożyt.

Tak więc psychofag to osoba, która pożera Twoją duszę, czyni Cię emocjonalnie słabszą, odziera Twoją psychikę z ochronnej warstwy, a Ciebie z godności, w wyniku czego Ty słabniesz, a on staje się coraz silniejszy.

Pewnie specjaliści z taką terminologią się nie zgodzą, jednak mnie osobiście bardzo to określenie przypadło do gustu. Dzięki niemu można tak trochę bezkarnie wrzucić do jednego wora najpopularniejsze cechy, a że sama nie jestem znawcą w tej materii to można mi wybaczyć stosowanie zamiennie tego słowa wraz z psychopatą, narcyzem czy socjopatą. Oczywiście nie wynika to z tego, że jest mi wszystko jedno czy człowiek jest narcyzem, psychopatą czy socjopatą - spokojnie, dostrzegam różnicę! Jednak osobie, która jest zupełnym laikiem w tym temacie, która przeżyła 13-letni koszmar, jest wtedy dużo łatwiej zdefiniować zjawisko, którego przez lata doświadczała, a tym samym opowiedzieć o tym innym, którzy są świadomi i nieświadomi przemocy, która jest wobec nich stosowana. Mnie było bardzo trudno zdefiniować problem, wierzę, że z Tobą jest podobnie.

A skąd ja wiedziałam, że byłam ofiarą przemocy? Nie wiedziałam. Problem ze mną był zawsze taki, że nikomu nic nie mówiłam, nie skarżyłam się. Teraz wiem, że to był błąd, bo pewnie gdybym to robiła wtedy ktoś, patrzący na całą sytuację z boku, byłby w stanie dostrzec nieprawidłowości. Mimo, iż podświadomie przez lata czułam, że on kompletnie nie jest zainteresowany mną, ani tym co się u mnie dzieje. Że maksimum uwagi skupiał wyłącznie na sobie, że wszystko co się działo tak naprawdę kręciło się tylko i wyłącznie wokół jego osoby. Wtedy tych, jakże oczywistych teraz sygnałów, zupełnie nie dostrzegałam, gdyż moja wiedza na temat narcyzmu była żadna. Wydawało mi się, że wiele rzeczy funkcjonujących w naszym związku jest widocznie normalne. Teraz rozumiem w jakim byłam błędzie. Z perspektywy czasu, w momencie gdy potrafię trzeźwo spojrzeć na te wszystkie zachowania, widzę i rozumiem, jaki ten związek był chory. Dlatego tak trudno jest dokładnie określić objawy przemocy. Bywają bardzo różne, bo tak naprawdę każda z ofiar ma ten czuły punkt umiejscowiony gdzieś indziej, a metod przemocy jest bardzo wiele. Analizując jednak różne przypadki, można zauważyć pewne zbieżności - jeśli czujesz się wyczerpana, wyniszczana, pozbawiana godności i sygnały daje Ci Twoja psychika, jak również ciało, a rozmowy na ten temat z partnerem nie przynoszą poprawy, a nawet problem nasilają, to jesteś ofiarą przemocy, ofiarą psychofaga.

W moim przypadku w zasadzie nie chodzi o przypięcie jakiejkolwiek "metki", mimo iż fachowych klasyfikatorów jest naprawdę wiele. Bardziej chodzi o to jakie są fakty i skutki moich doświadczeń. Prawdą jest, iż ofiary psychofaga, osiągają szczególny poziom wyniszczenia, z tego względu, że bardzo długo nie wiedzą, co tak naprawdę się dzieje. Trauma po związku osobą zaburzoną jest szczególnie rujnująca. Każda z ofiar żyje w sztucznie stworzonym świecie, w który bardzo chce wierzyć, ale którego fałsz i szkodliwość identyfikuje na poziomie podświadomości. Efekt tego jest taki, że popada w całkowitą dezorientację.

6 marca 2023

#4 Bo każdy powinien się rozliczyć z przeszłością

         Pewnie w trakcie czytania tego wszystkiego, co tu napisałam, stwierdzicie, że nie jest to w zasadzie nic odkrywczego. Tutaj w sumie mogę się z Wami zgodzić. Sama tak naprawdę traktuję to miejsce jako takie kompendium tej wiedzy, która dla mnie, osoby, która tkwiła w związku z przemocowcem, okazała się bardzo przydatna w odkrywaniu dramatycznej prawdy o samym związku, jak i o mnie samej. Ten blog to takie moje połączenie wiedzy merytorycznej, którą zaczerpnęłam z literatury fachowej na ten temat, jak również opis moich osobistych doświadczeń oraz swego rodzaju dziennik emocjonalny. Prawdą jest, iż wiele informacji, na które natknęłam się na etapie zgłębiania pozycji naukowych, okazała się często dokładną ilustracją relacji, w której tkwiłam przez wiele lat, a również pozwoliła mi znaleźć odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań już po jego zakończeniu.

Prawda jest taka, że każdy ma swój rozum i właściwie sam powinien wysnuwać wnioski na temat własnego życia. Biorąc pod uwagę moje osobiste doświadczenia nawet bym nie śmiała sugerować żadnej kobiecie jak ma postępować w swoim związku lub też rzucać "diagnozami". Nie jestem specjalistą w tym zakresie. Wszystkie moje obserwacje i wnioski dotyczą tylko mojego przypadku, ewentualnie podobnych doświadczeń bliskich mi osób, aczkolwiek może się okazać, że są one znajome komuś z Was. Chciałabym oczywiście w tym wszystkim zachować obiektywizm, dlatego też dobrze będzie jak każdy będzie dochodził jednak do indywidualnych konkluzji na temat procesu, którym prawdopodobnie wiele z nas nieświadomie padło ofiarą. Każda z pokrzywdzonych kobiet, musi sama sobie odpowiedzieć na pytanie czy była ofiarą "tylko" chama i łajdaka, czy raczej jednostki psychopatycznej. Sygnałów tak naprawdę może być bardzo wiele, niekoniecznie muszą one zachodzić jednocześnie. Najczęściej jednak jest ich na tyle dużo, by móc wysnuć logiczne wnioski i zaobserwować całą pulę symptomów charakterystycznych dla przemocowca i jednostki zaburzonej. Nie należy jednak interpretować poszczególnych zachowań i sytuacji pojedynczo wyrwanych z kontekstu, gdyż za chwilę się okaże, że wszystkich ludzi na ziemi będziemy mogli uznać za socjopatów. Jeśli osoba poddana przez Was analizie wykazuje jedną z tych cech czy zachowań, to tak naprawdę nie ma o czym mówić. To zdecydowanie za mało być uznać tego człowieka za psychopatę i wrzucić go do jednego wora z najbardziej toksycznymi ludźmi. Pamiętam jak specjaliści, z którymi pracowałam i pracuję nadal, by wyjść na prostą, uczulali na to, że dopiero nagromadzenie pewnych zachowań w sposobie bycia jednego człowieka może wskazywać na socjopatę, a co za tym idzie na wynikające z tej potencjalnej relacji zagrożenia.

W przypadku socjopatów pojawia się tak naprawdę jeden kluczowy problem, że żaden z nich nigdy się dobrowolnie do psychiatry nie zgłosi. I jak w takim wypadku takiego zdiagnozować, no nie ma szans! Przecież nikt na siłę takiego do żadnych specjalistycznych testów nie zmusi. Co nam w takim wypadku pozostaje - diagnozowanie zaoczne, poprzez konsultacje ze specjalistami w dziedzinie psychologi oraz psychiatrii, oraz sięganie po fachową literaturę w tym zakresie i zwyczajne kojarzenie faktów i zachowań, których w obecności tych zaburzonych, w naszym odczuciu, ludzi doświadczamy. Dla mnie przełomem była wizyta u psychologa, który już po jednym spotkaniu otworzył mi oczy na to, że pewne zachowania mojego ówczesnego męża z normy zakrawały na patologię, a to, co świadczyło o tej zmianie to ilość tych zachowań, których przez lata doświadczałam, jednak nie do końca potrafiłam je nazwać. Okazuje się, że jeśli człowiek czyni z pewnych krzywdzących, szkodliwych i świadomych zachowań stały, destrukcyjny dla drugiego człowieka schemat powielany przez całe życie, to śmiało możemy mówić o patologii. Wiadomo, że jeśli człowiekowi zdarzyło się coś w życiu ukraść, nie od razu czyni to z niego złodzieja bądź kleptomana, podobnie jest z kłamstwem - każdemu z nas się to zdarza, ale czy od razu wtedy stajemy się patologicznymi kłamcami - nie! Nawet gdy zdarzyło nam się zdradzić, można założyć, że był to fatalny, moralnie obrzydliwy błąd. Oczywistym jest, że żaden z tych czynów nie jest w żadnym wypadku powodem do dumy, jednak nie jest też od razu patologią, gdyż zdarzyło się to jednorazowo.

W przypadku jednak gdy stale, cyklicznie okradamy, również z uczuć, okłamujemy, każdy kolejny związek jest uwieńczony serią zdrad i za każdym razem wszystkie kolejne partnerki, przy użyciu wyrachowanej manipulacji i kłamstw, doprowadzane są do skrajnego emocjonalnego wyczerpania bądź nawet często do choroby psychicznej, czy depresji, w tym momencie możemy już wprost mówić o powtarzającym się schemacie, mając wtedy do czynienia z patologią. W tym momencie możemy również mówić o zależności: oprawca - ofiara, jak również o molestowaniu moralnym oraz stosowanej na każdej kolejnej partnerce perwersyjnej przemocy - rozciągniętej w czasie, regularnej, nacechowanej okrucieństwem, takiej, która doprowadza kolejne ofiary do stanu psychicznej degradacji. Wiem - brzmi to przerażająco, ale to naprawdę w ten sposób wygląda. Kto przeżył ten zrozumie o czym mówię. 

Niezaprzeczalnym faktem jest, że przemoc emocjonalną rozpoznaje się po ofierze, nigdy po oprawcy. Ten dla świata zewnętrznego przeważnie jest szarmancki, a wręcz ujmujący i łagodny. Nigdy byście nie powiedzieli, że ten charyzmatyczny, przebojowy, z uśmiechem przyklejonym do twarzy i wyprasowany w kancik koleś, dzień po dniu drąży swoimi zachowaniami członkom rodziny dziurę w mózgu i psychice. I to nie on, tylko ofiara "daje sygnały" - ta pozornie uśmiechnięta, tylko pozornie rozprawiająca o swoim wielkim szczęściu, a jednak jakaś rozedrgana, obsesyjnie skupiona na niewidocznych dla osób trzecich humorach swojego partnera, i oczywiście na jego potrzebach - tylko i wyłącznie jego. Nie na swoim samopoczuciu, swoich planach, marzeniach, potrzebach i zdrowiu. Niechby tylko spróbowała! Ofiara musi pozostać w ciągłej gotowości oraz dyspozycyjności, ciągle czujna, bo nigdy nie wiadomo jak może zakończyć się dzisiejszy wieczór - czy będzie to eskalacja niekontrolowanej miłości, czy dawka nienawiści, sarkazmu oraz pogardy. Jest również trzecia opcja, chyba ta dla nas najgorsza - karanie milczeniem, które tak naprawdę może zwiastować wszystko. Trwanie w takim stanie na swój sposób uzależnia, jednak skutek zawsze jest taki sam, jak w przypadku każdego narkotyku - albo wyniszczenie organizmu, albo odstawienie. Trzeciej opcji chyba nie ma.

Zastanawiam się co tak naprawdę mnie zwiodło przy wyborze życiowego partnera - stawiałabym na bardzo młody wiek, bo wtedy miałam 16 lat gdy to się zaczęło. Za wiekiem idzie brak doświadczenia życiowego, błędne myślenie, że to widocznie tak musi wyglądać - nie miałam porównania. Teraz wiem, że to nieprawda. Nie musi tak być. Za chwile minie 7 lat odkąd od niego odeszłam i nadal szukam, drążę i korzystam z terapii. Wiem, że to już połowa sukcesu. Może nawet większa połowa, jednak czuję, że wiele pracy jeszcze jest przede mną. 

Na początku bałam się, że jestem w tym sama. Dziś wiem, jak wiele kobiet jest podobnych do mnie, które żyły w jakimś chorym świecie, opartym na wyrachowanych manipulacjach swoich oprawców, współtworząc go razem z nimi. Na etapie moich poszukiwań, które trwają nieprzerwanie do dnia dzisiejszego, natknęłam się na wiele wypowiedzi kobiet dotkniętych przemocą psychiczną ze strony swoich partnerów. Wiem, że tego rodzaju blog na pewno okaże się pomocny, mimo iż niejedna osoba już na ten temat pisała. Każda z nas robi to na swój sposób, gdyż mimo, iż nasze doświadczenia łączą, to jednak każda ma swoje. Gdy jesteśmy w momencie, gdy nasza psychika sięga dna i tak naprawdę nie wiemy nawet czego mamy się złapać, każda pozycja, która pomoże nam odbudować swoją wiarę w siebie i swoje możliwości, będzie dla nas zbawieniem. Jednak emocjonalny rolllercoaster, który przez lata fundował nam nasz oprawca, potrafił doprowadzić nas często do zupełnych skrajności. Jeśli brzmi to dla Ciebie niewiarygodnie, jeśli te emocje są Ci zupełnie obce, bo nigdy nie żyłaś u boku zaburzonej jednostki, wszystko o czym tutaj piszę będzie dla Ciebie totalną abstrakcją. Zupełnie poczucie takiej samej abstrakcji czułam, gdy nie miałam wiedzy na temat tego co się dzieje, gdy nie potrafiłam tego nazwać. Teraz gdy już lata zajmuje mi odchorowanie tego związku, zazdroszczę tym, którzy przeszli przez życie, nie musząc go dzielić z psychopatyczną jednostką nastawioną jedynie na emocjonalne wyniszczenie partnera. Mi się niestety nie udało tego uniknąć, jednak udało mi się wyjść z tego chorego związku w jednym kawałku. Mimo, iż ciągle walczę o siebie to jednak w jakimś sensie czuję się silniejsza, i tego też życzę wszystkim, którzy szukają pomocy tutaj i w każdym innym przyjaznym dla nas miejscu.

Oczywiście nie chodzi w tym wszystkim tutaj o to, by zraniona kobieta dała jedynie upust swoim złym emocjom, czy też żeby teraz się odegrać na swoim oprawcy. Chociaż nie powiem, trochę kusi. Aczkolwiek ten blog chyba bardziej jest moim miejscem, by rozliczyć się ostatecznie z przeszłością i zamknąć pewien etap w moim życiu, który pozostawił ogromną skazę na mojej psychice.

 

3 marca 2023

#3 Po trzecie to przeanalizować temat

         W momencie gdy moja wiedza na temat narcyzmu i zaburzeń osobowości była bardzo niewielka, a w zasadzie nawet żadna, zwyczajnie nie rozumiałam, co w moim związku funkcjonowało niewłaściwie. Wszystkie zachowania mojego byłego, które budziły moje wątpliwości, na tamten moment byłam w stanie sobie jakoś wytłumaczyć, że widocznie on taki jest, że tak to musi wyglądać, że trzeba się z tym pogodzić. W tym miejscu chyba pokutuje polska mentalność, gdyż w trakcie moich własnych poszukiwań kilka lat temu i próbach zgłębienia tematu, zauważyłam jedną prawidłowość - dostępne w języku polskim publikacje, niezależnie od tego czy była to literatura, czy też strony internetowe, były tak naprawdę pustynią w interesującym mnie temacie, natomiast co innego literatura anglojęzyczna, gdzie można było znaleźć ogrom informacji na temat zaburzeń osobowości, przemocy emocjonalnej, czy też poradnictwa w zakresie wychodzenia z traum po życiu z osobą zaburzoną. W tamtym momencie zrodziło się zasadnicze pytanie, czy Polska, jako kraj, jest zdecydowanie wolna o tego zjawiska? Nic bardziej mylnego.
Jednak patrząc z perspektywy czasu, na dzień dzisiejszy mogę stwierdzić, że świadomość ludzka w tym temacie zdecydowanie uległa znacznej poprawie. O problemie, bo tak bym to nazwała, zaczynamy mówić coraz głośniej i śmielej. Bo niby dlaczego trzeba pogodzić się z tym, że osoby z zaburzeniem narcystycznym, czy innym, mają prawo do stosowania wobec nas agresji - tej werbalnej i tej niewerbalnej. Mają prawo do zdrad czy zupełnie bezzwrotnego eksploatowania partnerki czy żony, a ta ma się przystosować, zacisnąć zęby i cierpiętniczo przy nim trwać. Okazuje się, że w związku z takim człowiekiem, kobieta jest skłonna wszystkie, nawet te najbardziej zwyrodniałe zachowania podciągnąć pod te nigdzie niepisane męskie prawa, wszystkie swoje lęki i upokorzenia z jego strony "zakopać głęboko pod ziemię" w imię utrzymania tego chorego pod każdym względem związku, bądź by prawda o nim nigdy nie ujrzała światła dziennego.

        Bazując na własnych doświadczeniach, muszę przyznać, że w polskich realiach ofiarom przemocy psychicznej niezwykle trudno uzyskać informacje, które pozwoliłby ich naprowadzić na rzeczywistą przyczynę dramatu, który ich dotyka. Prawdą jest, iż świadomość społeczeństwa skali tego typu przemocy, serwowanej w białych rękawiczkach jest tak naprawdę bardzo znikoma, zresztą podobnie jest ze zrozumieniem samego problemu. Sama dopiero jakiś czas temu zrozumiałam jak ogromna jest jego skala. Faktem jest, iż chyba nikt nie zrozumie problemu tak dobrze, jak jedynie osoba, która sama miała do czynienia z osobą zaburzoną, bądź też tkwiła w takim toksycznym związku. W efekcie pomoc dla kobiety mającej takie doświadczenia, która jest właściwie emocjonalną ruiną, okazuje się na wagę złota. Otoczenie, które najczęściej kompletnie nie posiada żadnej wiedzy na temat takich zaburzeń, pewnie od razu zakwalifikuje taką kobietę jako zwyczajną histeryczkę, niż jako reakcję obronną osoby, która miesiącami, a często nawet latami dręczono bardzo podstępnymi i wyrafinowanymi formami psychicznej presji, której efektem było totalne wyniszczenie psychiczne. Prawdę mówiąc, gdyby ktoś codziennie okładał mnie pięściami to na pewno łatwiej byłoby mi zidentyfikować problem i znaleźć pomoc w tym zakresie, niż w przypadku znęcania się "tylko" psychicznego", którego tak naprawdę przez bardzo długi czas nie widać, dopóki po prostu nie zaczynamy mieć go wymalowane na twarzy. Jednak dla mnie określenie "tylko" to zdecydowanie za mało, gdyż długotrwała przemoc psychiczna potrafi sprowadzić nas do poziomu, gdzie człowiek staje się wrakiem. Ja w pewnym momencie się nim stałam. Początkowo wydawało mi się, że przecież nic mi nie jest, sama siebie oszukiwałam. Pomogła mi rodzina i człowiek, z którym związałam się po wyjściu z związku z zaburzonym emocjonalnie narcyzem. Nie mogli patrzeć na to jak zaczęła zanikać we mnie chęć życia. Tak więc, skoro byłam ofiarą "tylko" przemocy psychicznej to pomocy w zasadzie musiałam poszukać sobie sama. Tak też się stało. 

        Chyba najczęstszą tendencją pojawiającą się wśród kobiet, które jakoś tam się wyczołgały z toksycznych związków, jest jak najszybsza ucieczka od przeżytej traumy i generalnie od samego tematu. Jest to swego rodzaju odruch obronny, by szybko zapomnieć o tym co się stało i nigdy to tego nie wracać. Czujemy ogromny wstyd, odczuwamy straszny ból, bo cały epizod odbieramy jako życiową porażkę. Jednak okazuje się, że zamiecenie tematu pod dywan nie jest wystarczającym rozwiązaniem, gdyż nieprzepracowana trauma prędzej czy później powróci, najczęściej pod postacią kolejnego pozornie idealnego, szarmanckiego faceta, który ściągnie nas swoją "wspaniałością" na samo dno.

        W moim przypadku, bo jestem ofiarą toksycznego związku z zaburzonym emocjonalnie narcyzem, minęło już dobrych kilka lat pracy nad sobą, poszukiwań, a nadal mimo tego, iż jestem świadoma całego schematu działania, to jednak w dalszym ciągu nie jestem na tyle silna by z pełną świadomością móc stwierdzić, że sobie z tą traumą poradziłam. Swoją wiedzą na temat tego co wydarzyło się po obu stronach tej relacji chciałabym się teraz podzielić z innymi, gdyż jestem pewna, że ofiar ludzi zaburzonych jest bardzo dużo. Bardzo bym chciała dotrzeć do takiego momentu, gdy będę mogła powiedzieć, że mi się udało. Dziś jednak wiem, że uratowałam siebie i to nie tylko z pomocą specjalistów, a także ludzi mi najbliższych. Odchodząc dałam sobie szansę na to by w końcu zawalczyć o siebie. Na ten moment, jeszcze nie znalazłam w sobie na tyle siły, ale czuję się spokojniejsza.

        Nie piszę tego bloga po to, by jedynie wałkować temat mojego 13-letniego związku z narcyzem, aczkolwiek by opowiedzieć o swoich doświadczeniach i obserwacjach, trudno by było to zrobić bez wspominania jego osoby. Nie będzie on co prawda głównym bohaterem, jednak swoją rolę drugoplanową na pewno otrzyma. By pisać o przemocy, musi pojawić się ten, który tą przemoc stosuje, niezależnie od tego jaki ona ma wymiar - ekonomiczny, fizyczny, czy psychiczny. Prawdą jednak jest, że on jest jedynie tłem do regularnie prowadzonej mojej autoanalizy oraz próby zrozumienia, jak to się stało, że stałam się ofiarą przemocowca i tak daleko w ten związek zabrnęłam, że spędziłam z tym człowiekiem 13 lat swojego życia.

        Teoretycznie nie szukałam rozwiązania problemu zaburzonego emocjonalnie człowieka, z którym spędziłam sporą część swojego życia, chociaż może nie do końca. Jednak w zasadzie on powinien to zrobić na własną rękę, aczkolwiek bazując na własnej wiedzy oraz doświadczeniu doskonale wiem, zresztą Ty też to wiesz, że to jest niemożliwe, gdyż jest on święcie przekonany o tym, że problem tak naprawdę nie leży w nim, tylko we mnie, w Tobie. Osoby z takim zaburzeniem cechuje całkowity zanik mechanizmu przyczynowo-skutkowego, co ktoś trafnie określił, że narcyz zwyczajnie "nie łączy kropek". Bardzo podoba mi się to określenie, trafia w samo sedno. Na ten moment średnio mnie to interesuje, czy to wynika z jakiś uwarunkowań genetycznych, czy wychowania w zaburzonej rodzinie - skutek tak naprawdę jest jeden, że to ja stałam się ofiarą jego chorych manipulacji i do dnia dzisiejszego nie potrafię się z tym uporać. Nieustannie zastanawiam się, na ile te jego zachowania oraz manipulacje są w pełni świadome i stosowane w czystą premedytacją, a na ile odruchem bezwarunkowym. Mogłoby się wydawać, że przy kolejnej skrzywdzonej przez siebie kobiecie, narcyz jest już w pełni świadomy swoich zachowań i tego jak wielką krzywdę każdej z nich wyrządził, jednak mimo tej wiedzy swojego modelu postępowania nie zmienia. Powiela dokładnie te same zachowania, czerpiąc jednocześnie z tego niebywałą przyjemność, zostawiając kolejne kobiety totalnie zdezorientowanie. Nie rozumieją co się stało, jednocześnie próbując go na milion sposobów usprawiedliwić, a całe winę za niepowodzenie tej relacji wziąć na swoje barki. Dlaczego my kobiety, chcemy zbawić cały świat? Dlaczego najpierw walczymy o innych, a dopiero na samym końcu o siebie? Każdej z nas wydaje się, że "przecież z nami będzie inaczej", "że ja przecież będę lepsza od nich" - niestety tak nie jest. W każdym odrębnym przypadku finał jest taki sam. Dajemy się nabrać dokładnie na te same bzdety, które regularnie sprzedaje nam człowiek, którego kochamy, a który okazuje się patologicznym kłamcom. I owszem, może i Was trochę krzywdził, ale to tylko dlatego, że byłyście nie do wytrzymania, że został do tego zmuszony, mimo iż wielkodusznie próbował Wam te ułomności wybaczyć - nie wyszło. Teraz zastanawiam się, co we mnie jest takiego, że takich ludzi do siebie przyciągam, że jestem idealnym celem.

        Mimo, iż do dnia dzisiejszego szukam odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań, to jednak fakt ucieczki z tego toksycznego związku uważam za swój mały sukces. Całą wiedzę jaką w tej chwili posiadam, ma służyć przede wszystkim temu by nauczyć się rozpoznawać toksycznych ludzi, którzy swoim "czarem" potrafią zahipnotyzować każdego, by móc krzywdzić i manipulować. Wiedza na temat ich zachowań powinna być na nas sygnałem alarmowym, by trzymać się od nich z daleka. Taki człowiek w sposób wyrachowany wyssie z nas całą pozytywną energię. W tym miejscu nie mam jedynie na myśli narcyzów, a wiele innych zaburzonych osobowości, które zapewne znajdziemy w swoim najbliższym otoczeniu - w szkole, pracy, w domu. Mając wiedzę będziemy w stanie ich rozpoznać i się przed nimi chronić.

        Na pewno znajdzie się taki "mądrala", który powie, że skoro kobieta tkwiła tyle czasu w tak wyniszczającym związku to pewnie "sama się o to prosiła". Pewnie i byłoby w tym wiele racji, gdyby osoba zaburzona zaraz na początku relacji oświadczyła, że będzie patologicznym kłamcą, że będzie na nas pasożytować nie dając zupełnie nic w zamian, że będzie wyśmiewać i notorycznie zdradzać, że całą swoją uwagę skupi wyłącznie na sobie, a w sypialni okaże się totalnym egoistą, że w przypadku konfliktu posunie się nawet do przemocy fizycznej, a chwilę później nie będzie pamiętał, że cokolwiek miało miejsce. Gdybym z taką wiedzą nadal świadomie weszła w ten związek, to fakt - sama bym była sobie winna. Zresztą gdybym chciała żeby mnie bolało to przytrzasnęłabym sobie palce drzwiami, a nie marnowała 13 lat życia by spędzić je z emocjonalną wydmuszką. Ci przemądrzali zupełnie nie biorą pod uwagę tego, że na dzień dobry każda ofiara otrzymuje pakiet super cech, którymi narcyz ją bombarduje. Widząc tego "wspaniałego" pod każdym względem człowieka siłą rzeczy tracimy realny osąd sytuacji, zupełnie zatracamy się w jego wspaniałości. To jest ten moment, gdy stajemy się tą "ugotowaną żabą". Oczywiście, do tego w pakiecie dostajemy niesamowite historie o tym, jak była partnerka zupełnie go nie doceniała, jaka była podła, że w ogóle się puszczała, że wszystko było na jego głowie, a ona ta uporczywie bezrobotna, leżąca na kanapie wpatrzona w telefon, podczas gdy on tak ciężko pracował by zapewnić wam godny byt. Standard. Oczywiście z naszą empatyczną naturą, którą on wyczuwa na kilometr, szybko się łapiemy na tą smutną historię i chcemy być te lepsze, te które docenią jego wspaniałość. Wtedy, gdy haczyk jest złapany, jesteśmy stopniowo, latami psychicznie wykańczane, z wykorzystaniem najbardziej wyrafinowanych technik psychologicznej manipulacji, opartej na naszych słabościach, które psychopata już dawno rozpracował.

        Więc jak to jest z Wami mądralińscy, czy jesteście pewni, że psychopata by Was nie wkręcił? Że niby nie macie słabości do wykorzystania? Myślę, że śmiało możemy się założyć i ten zakład bym wygrała. Faktem jest, że nawet specjaliści - psychiatrzy, terapeuci, często nie podejmują się pracy z psychopatami, narcyzami, gdyż są w stanie wkręcić nawet ich, a co dopiero nas.