6 marca 2023

#4 Bo każdy powinien się rozliczyć z przeszłością

         Pewnie w trakcie czytania tego wszystkiego, co tu napisałam, stwierdzicie, że nie jest to w zasadzie nic odkrywczego. Tutaj w sumie mogę się z Wami zgodzić. Sama tak naprawdę traktuję to miejsce jako takie kompendium tej wiedzy, która dla mnie, osoby, która tkwiła w związku z przemocowcem, okazała się bardzo przydatna w odkrywaniu dramatycznej prawdy o samym związku, jak i o mnie samej. Ten blog to takie moje połączenie wiedzy merytorycznej, którą zaczerpnęłam z literatury fachowej na ten temat, jak również opis moich osobistych doświadczeń oraz swego rodzaju dziennik emocjonalny. Prawdą jest, iż wiele informacji, na które natknęłam się na etapie zgłębiania pozycji naukowych, okazała się często dokładną ilustracją relacji, w której tkwiłam przez wiele lat, a również pozwoliła mi znaleźć odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań już po jego zakończeniu.

Prawda jest taka, że każdy ma swój rozum i właściwie sam powinien wysnuwać wnioski na temat własnego życia. Biorąc pod uwagę moje osobiste doświadczenia nawet bym nie śmiała sugerować żadnej kobiecie jak ma postępować w swoim związku lub też rzucać "diagnozami". Nie jestem specjalistą w tym zakresie. Wszystkie moje obserwacje i wnioski dotyczą tylko mojego przypadku, ewentualnie podobnych doświadczeń bliskich mi osób, aczkolwiek może się okazać, że są one znajome komuś z Was. Chciałabym oczywiście w tym wszystkim zachować obiektywizm, dlatego też dobrze będzie jak każdy będzie dochodził jednak do indywidualnych konkluzji na temat procesu, którym prawdopodobnie wiele z nas nieświadomie padło ofiarą. Każda z pokrzywdzonych kobiet, musi sama sobie odpowiedzieć na pytanie czy była ofiarą "tylko" chama i łajdaka, czy raczej jednostki psychopatycznej. Sygnałów tak naprawdę może być bardzo wiele, niekoniecznie muszą one zachodzić jednocześnie. Najczęściej jednak jest ich na tyle dużo, by móc wysnuć logiczne wnioski i zaobserwować całą pulę symptomów charakterystycznych dla przemocowca i jednostki zaburzonej. Nie należy jednak interpretować poszczególnych zachowań i sytuacji pojedynczo wyrwanych z kontekstu, gdyż za chwilę się okaże, że wszystkich ludzi na ziemi będziemy mogli uznać za socjopatów. Jeśli osoba poddana przez Was analizie wykazuje jedną z tych cech czy zachowań, to tak naprawdę nie ma o czym mówić. To zdecydowanie za mało być uznać tego człowieka za psychopatę i wrzucić go do jednego wora z najbardziej toksycznymi ludźmi. Pamiętam jak specjaliści, z którymi pracowałam i pracuję nadal, by wyjść na prostą, uczulali na to, że dopiero nagromadzenie pewnych zachowań w sposobie bycia jednego człowieka może wskazywać na socjopatę, a co za tym idzie na wynikające z tej potencjalnej relacji zagrożenia.

W przypadku socjopatów pojawia się tak naprawdę jeden kluczowy problem, że żaden z nich nigdy się dobrowolnie do psychiatry nie zgłosi. I jak w takim wypadku takiego zdiagnozować, no nie ma szans! Przecież nikt na siłę takiego do żadnych specjalistycznych testów nie zmusi. Co nam w takim wypadku pozostaje - diagnozowanie zaoczne, poprzez konsultacje ze specjalistami w dziedzinie psychologi oraz psychiatrii, oraz sięganie po fachową literaturę w tym zakresie i zwyczajne kojarzenie faktów i zachowań, których w obecności tych zaburzonych, w naszym odczuciu, ludzi doświadczamy. Dla mnie przełomem była wizyta u psychologa, który już po jednym spotkaniu otworzył mi oczy na to, że pewne zachowania mojego ówczesnego męża z normy zakrawały na patologię, a to, co świadczyło o tej zmianie to ilość tych zachowań, których przez lata doświadczałam, jednak nie do końca potrafiłam je nazwać. Okazuje się, że jeśli człowiek czyni z pewnych krzywdzących, szkodliwych i świadomych zachowań stały, destrukcyjny dla drugiego człowieka schemat powielany przez całe życie, to śmiało możemy mówić o patologii. Wiadomo, że jeśli człowiekowi zdarzyło się coś w życiu ukraść, nie od razu czyni to z niego złodzieja bądź kleptomana, podobnie jest z kłamstwem - każdemu z nas się to zdarza, ale czy od razu wtedy stajemy się patologicznymi kłamcami - nie! Nawet gdy zdarzyło nam się zdradzić, można założyć, że był to fatalny, moralnie obrzydliwy błąd. Oczywistym jest, że żaden z tych czynów nie jest w żadnym wypadku powodem do dumy, jednak nie jest też od razu patologią, gdyż zdarzyło się to jednorazowo.

W przypadku jednak gdy stale, cyklicznie okradamy, również z uczuć, okłamujemy, każdy kolejny związek jest uwieńczony serią zdrad i za każdym razem wszystkie kolejne partnerki, przy użyciu wyrachowanej manipulacji i kłamstw, doprowadzane są do skrajnego emocjonalnego wyczerpania bądź nawet często do choroby psychicznej, czy depresji, w tym momencie możemy już wprost mówić o powtarzającym się schemacie, mając wtedy do czynienia z patologią. W tym momencie możemy również mówić o zależności: oprawca - ofiara, jak również o molestowaniu moralnym oraz stosowanej na każdej kolejnej partnerce perwersyjnej przemocy - rozciągniętej w czasie, regularnej, nacechowanej okrucieństwem, takiej, która doprowadza kolejne ofiary do stanu psychicznej degradacji. Wiem - brzmi to przerażająco, ale to naprawdę w ten sposób wygląda. Kto przeżył ten zrozumie o czym mówię. 

Niezaprzeczalnym faktem jest, że przemoc emocjonalną rozpoznaje się po ofierze, nigdy po oprawcy. Ten dla świata zewnętrznego przeważnie jest szarmancki, a wręcz ujmujący i łagodny. Nigdy byście nie powiedzieli, że ten charyzmatyczny, przebojowy, z uśmiechem przyklejonym do twarzy i wyprasowany w kancik koleś, dzień po dniu drąży swoimi zachowaniami członkom rodziny dziurę w mózgu i psychice. I to nie on, tylko ofiara "daje sygnały" - ta pozornie uśmiechnięta, tylko pozornie rozprawiająca o swoim wielkim szczęściu, a jednak jakaś rozedrgana, obsesyjnie skupiona na niewidocznych dla osób trzecich humorach swojego partnera, i oczywiście na jego potrzebach - tylko i wyłącznie jego. Nie na swoim samopoczuciu, swoich planach, marzeniach, potrzebach i zdrowiu. Niechby tylko spróbowała! Ofiara musi pozostać w ciągłej gotowości oraz dyspozycyjności, ciągle czujna, bo nigdy nie wiadomo jak może zakończyć się dzisiejszy wieczór - czy będzie to eskalacja niekontrolowanej miłości, czy dawka nienawiści, sarkazmu oraz pogardy. Jest również trzecia opcja, chyba ta dla nas najgorsza - karanie milczeniem, które tak naprawdę może zwiastować wszystko. Trwanie w takim stanie na swój sposób uzależnia, jednak skutek zawsze jest taki sam, jak w przypadku każdego narkotyku - albo wyniszczenie organizmu, albo odstawienie. Trzeciej opcji chyba nie ma.

Zastanawiam się co tak naprawdę mnie zwiodło przy wyborze życiowego partnera - stawiałabym na bardzo młody wiek, bo wtedy miałam 16 lat gdy to się zaczęło. Za wiekiem idzie brak doświadczenia życiowego, błędne myślenie, że to widocznie tak musi wyglądać - nie miałam porównania. Teraz wiem, że to nieprawda. Nie musi tak być. Za chwile minie 7 lat odkąd od niego odeszłam i nadal szukam, drążę i korzystam z terapii. Wiem, że to już połowa sukcesu. Może nawet większa połowa, jednak czuję, że wiele pracy jeszcze jest przede mną. 

Na początku bałam się, że jestem w tym sama. Dziś wiem, jak wiele kobiet jest podobnych do mnie, które żyły w jakimś chorym świecie, opartym na wyrachowanych manipulacjach swoich oprawców, współtworząc go razem z nimi. Na etapie moich poszukiwań, które trwają nieprzerwanie do dnia dzisiejszego, natknęłam się na wiele wypowiedzi kobiet dotkniętych przemocą psychiczną ze strony swoich partnerów. Wiem, że tego rodzaju blog na pewno okaże się pomocny, mimo iż niejedna osoba już na ten temat pisała. Każda z nas robi to na swój sposób, gdyż mimo, iż nasze doświadczenia łączą, to jednak każda ma swoje. Gdy jesteśmy w momencie, gdy nasza psychika sięga dna i tak naprawdę nie wiemy nawet czego mamy się złapać, każda pozycja, która pomoże nam odbudować swoją wiarę w siebie i swoje możliwości, będzie dla nas zbawieniem. Jednak emocjonalny rolllercoaster, który przez lata fundował nam nasz oprawca, potrafił doprowadzić nas często do zupełnych skrajności. Jeśli brzmi to dla Ciebie niewiarygodnie, jeśli te emocje są Ci zupełnie obce, bo nigdy nie żyłaś u boku zaburzonej jednostki, wszystko o czym tutaj piszę będzie dla Ciebie totalną abstrakcją. Zupełnie poczucie takiej samej abstrakcji czułam, gdy nie miałam wiedzy na temat tego co się dzieje, gdy nie potrafiłam tego nazwać. Teraz gdy już lata zajmuje mi odchorowanie tego związku, zazdroszczę tym, którzy przeszli przez życie, nie musząc go dzielić z psychopatyczną jednostką nastawioną jedynie na emocjonalne wyniszczenie partnera. Mi się niestety nie udało tego uniknąć, jednak udało mi się wyjść z tego chorego związku w jednym kawałku. Mimo, iż ciągle walczę o siebie to jednak w jakimś sensie czuję się silniejsza, i tego też życzę wszystkim, którzy szukają pomocy tutaj i w każdym innym przyjaznym dla nas miejscu.

Oczywiście nie chodzi w tym wszystkim tutaj o to, by zraniona kobieta dała jedynie upust swoim złym emocjom, czy też żeby teraz się odegrać na swoim oprawcy. Chociaż nie powiem, trochę kusi. Aczkolwiek ten blog chyba bardziej jest moim miejscem, by rozliczyć się ostatecznie z przeszłością i zamknąć pewien etap w moim życiu, który pozostawił ogromną skazę na mojej psychice.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz