Wiecie o tym, że umysł psychopaty jest zaprogramowany na realizację najbardziej pierwotnych i zarazem agresywnych potrzeb? Taki psychofag wśród ludzi jest niczym gad wśród zwierząt. Dla nich świat dzieli się na tych słabszych od nich, tutaj oczywiście mam na myśli jego ofiary oraz na tych, którzy są od nich silniejsi, wtedy są to wrogowie. W zasadzie trzeciego wariantu nie ma. Gdyby się im bliżej przyjrzeć okazuje się, że nie mają tak naprawdę przyjaciół ani nie utrzymują bliskich kontaktów z rodziną. Zresztą trudno się temu dziwić skoro psychofagi są totalnie wyssani z jakichkolwiek emocji. Słuchając jego opowieści, można dojść do wniosku, że jego przyjaciele, jak i jego oddani bliscy funkcjonują trochę jak widma, a Ty prawdopodobnie nigdy nie miałaś okazji ich poznać. Nawet jeśli udało Ci się poznać jakiś członków jego rodziny, bądź znajomych, to ich stosunek do psychofaga pozostaje w wyraźnej dysproporcji do jego opowieści. Zresztą podobnie to działa w drugą stronę, gdzie jednostka zaburzona określa mianem swoich przyjaciół ludzi, których chwilę później potrafi krytykować i oczerniać. Tak więc trudno tu mówić o jakiejkolwiek szczerej relacji łączącej go z ludźmi, których określa mianem przyjaciół. Tak więc często po jakimś czasie wspólnego życia z psychofagiem pojawia się proste pytanie, dlaczego 44-letni facet nie ma absolutnie żadnych przyjaciół? Co więcej, nie ma nawet kolegów, a jego otoczeniu niechcący "ulewają się" zupełnie niepochlebne fakty z jego życiorysu. Teraz zrozumiałam, że tych wszystkich sygnałów nie należy lekceważyć.
Prawdopodobnie w momencie, gdy zaczniecie drążyć temat i zadawać pytania, spotkacie się z serią podobnych do siebie odpowiedzi, z których wniosek będzie nasuwał się jedynie jeden. Pewnie powie, że oczywiście miał kilku przyjaciół, jednak już nie żyją, że jego Matka jest wariatką na prochach, które dodatkowo zapija alkoholem, więc wszystko tak naprawdę jej się miesza, Wujek Zdzichu zawsze mnie dyskredytuje w oczach ludzi, na pewno mi zazdrości i chce mi zaszkodzić, a moja córka ma poważne problemy psychiczne i rozpowiada nieprawdę na mój temat. Z czasem okazuje się, że świat psychofaga składa się z samych wariatów, ludzi mściwych, którzy z zupełnie niezrozumiałych przyczyn są mu nieżyczliwi. Czuje się wtedy bardzo pokrzywdzony, widzi siebie jako ofiarę, gdzie cała reszta ludzi, która go otacza jest w tym momencie oprawcami. To ci dopiero pech.
Czasami przyglądam się dynamicznemu dysonansowi stosunku psychofaga często do jednej i tej samej osoby. Kiedy tylko dana osoba, w tym wypadku można mówić już o ofierze, ulegała jego czarowni, była jak zahipnotyzowana, dopóty on na jej temat pisał pieśni pochwalne. Jednak w momencie, kiedy tylko miała czelność mieć odmienne zdanie do jego, lub też była w czymś od niego lepsza, jego stosunek do niej ulegał w momencie diametralnej zmianie. Wyrażał się o niej z niebywałą pogardą, zaczynał traktować ją protekcjonalnie i tym wspaniałym akcentem ów biedaczek natychmiast wpadał do kategorii "wróg". Tak naprawdę wariantów pośrednich nigdy nie było, jest albo-albo. W jego otoczeniu na próżno szukać osób, które można by określić mianem neutralnych, takich którzy "ni to ziębią, ni to parzą". Prawdę mówiąc, czy wśród otoczenia psychofaga znajdziemy osoby, których ten dysonans tak naprawdę nie dopadł? Osobiście mam wątpliwości.
Biorąc pod uwagę te zależności, najgorsze jest to, że na początku związku z psychofagiem tego wszystkiego nie wiesz. I tak niestety jest pewnie w każdym przypadku. Przecież żadna z nas poznając nowego faceta nie zakłada na dzień dobry, że jest z nim coś nie tak, że jest zaburzony. Zawsze dajemy temu człowiekowi ogromny kredyt zaufania i głęboko wierzymy w to, że krzywdy to on nam nie zrobi. Rzeczywistość jednak bywa różna i to jest przykre. W momencie, gdy zaczynamy dostrzegać nieprawidłowości i odchyły od normalnych zachowań, pierwszym naszym naturalnym odruchem jest tłumaczenie tego na każdy możliwy sposób. Czas leci, dziwne zachowania przybierają na sile i częstotliwości, a my nadal jesteśmy ślepe i głuche. Pytanie ile tak naprawdę musi minąć czasu, by dotarło do nas co tak naprawdę się dzieje i z kim mamy do czynienia. Z wiedzy, którą posiadam okazuje się, że ten czas może być bardzo różny. Przerażające jest to, że może to trwać wiele lat. Mi zajęło to dokładnie 13 lat, na tamten moment była to połowa mojego życia. Oczywiście nie wyglądało to w ten sposób, że któregoś pięknego dnia mnie oświeciło - ooo nie! Trafiłam w końcu na terapię i po jednej wizycie, gdy opuściłam gabinet czułam się tak, jakby ktoś nagle poprzestawiał mi wszystko w głowie. Wszystko w jednej chwili wywrócił do góry nogami. Wystarczyło, że opowiedziałam mu o zachowaniach mojego byłego - diagnoza była szybka i nadzwyczaj trafna.
Tak więc dziś wiem, że zanim zaczniemy dostrzegać pewne prawidłowości w zachowaniach psychofaga wśród społeczeństwa, jak bardzo potrafi się zmienić w momencie gdy coś nie idzie po jego myśli, gdy ktoś nie "skacze" tak jak on zagra, minie naprawdę dużo czasu. Ile tłumi w sobie tej nienawiści, którą na co dzień podczas swoich "występów" skutecznie i bardzo umiejętnie w sobie skrywa.
Niestety często nie chcemy nawet do siebie dopuścić tego, że ktoś nami manipuluje, bo robi to niezwykle zręcznie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, tacy ludzie osiągnęli w tym mistrzostwo, dlatego tak trudno jest się przed nimi bronić...
Usuń