Nie wiem, co Wam przychodzi na myśl jako pierwsze, słysząc określenie "latające małpy", bo mi osobiście trochę kojarzy się to z cyrkiem. Jednak zupełnie nie o to chodzi, mimo iż życie z zaburzoną jednostką - narcyzem, przypomina swego rodzaju cyrk. W każdym razie sformułowanie "latające małpy" w psychologii jest określeniem osób, które należą do bliskiego grona znajomych osoby zaburzonej narcystycznie. Tworzą one coś na kształt fanklubu - tkwią w iluzji, którą sami sobie stworzyli, przekonani o wspaniałości narcyza, jednocześnie podbudowując regularnie jego ego oraz utrudniając ofierze odejście od niego.
Kto może być "latającą małpą" - teoretycznie każda osoba z otoczenia narcyza., jednak w praktyce są to najczęściej osoby specjalnie wybrane, np. takie, które również są w jakiś sposób zaburzone (osoby z syndromem wybawcy lub ofiary, czy nieuświadomieni empaci), którzy są bardzo podatni na manipulacje i przyjmują każde słowo narcyza jak prawdę objawioną. Oczywiście nikt nie powiedział, że to muszą być członkowie rodziny, równie dobrze mogą się nimi stać znajomi z pracy lub szkoły. Często są to osoby przeciwnej płci, gdzie w przypadku mężczyzny pojawia się wokół niego wianuszek wielbicielek, i odwrotnie, którym osoba zaburzona narcystycznie może na swój sposób pełnić rolę mentora (narcyz wielkościowy) lub pozwalać się sobą opiekować (narcyz ukryty). Nierzadko bywa również, że "latającymi małpami" narcyza stają się członkowie rodziny ofiary - dzięki temu jest w stanie jeszcze bardziej ją osaczyć i tym samym praktycznie odcina drogę ucieczki z tej chorej relacji.
Dlaczego narcyzowi są potrzebne "latające małpy" - to proste! Osoba z zaburzeniem narcystycznym, jako jednostka nie jest w stanie zaakceptować i pokochać siebie. Potrzebuje stałego potwierdzenia z zewnątrz swojej wspaniałości. Oklaski są czymś, bez czego narcyz nie potrafi żyć. Tak więc "latające małpy" mają za zadanie nieustannie pompować jego, i tak już wygórowane, ego i wzmacniać poczucie wartości. Do tego zacnego grona oczywiście zalicza się zawsze ofiara narcyza. Wręcz oczekuje się od niej pełnego oddania i niekończących się zachwytów. I nie ma o czym mówić, dokładnie tak to się odbywa, jednak trwa to do momentu, kiedy ofiara nie zorientuje się, że coś w tej relacji jest nie tak, zacznie wychodzić z iluzji, stawiać granic, z którymi narcyz na pewno się nie zgodzi, chcąc się wycofać z toksycznego rollercoastera.
"Latające małpy" to tak naprawdę osoby ślepo zapatrzone w narcyza, które w zasadzie kompletnie nie dostrzegają jego wad. Najczęściej znają go tylko i wyłącznie z tej czarującej i "dobrej" strony. Z tej, z której on chce żeby go znali. Co za tym idzie, nigdy wobec nich nie zachowuje się w sposób oschły, sarkastyczny, czy przekraczający granice. Zawsze jest bardzo pomocny, pozornie można na niego liczyć. Dzięki przedstawieniom, które narcyz odgrywa wśród swojego fanklubu, gdy ofiara przemocy narcystycznej chce się w końcu uwolnić od swojego oprawcy, zostaje zaatakowana przez "latające małpy" w następujący sposób:
- "Jak możesz go / ją zostawić, przecież to taki cudowny człowiek."
- "Dlaczego tak się go / jej czepiasz, przecież on / ona tak ciężko haruje po to, by Tobie było dobrze, byś wszystko miał / miała."
- "Dlaczego jesteś taka niewdzięczna / niewdzięczny, a on Cię przecież tak bardzo kocha."
Oczywiście tego typu podobnych tekstów jest o wiele więcej, w każdym razie sens ich jest bardzo zbliżony i mają taka samą rolę, by ponownie zassać ofiarę do toksycznej relacji, oczywiście grając na jej uczuciach, próbując wzbudzić w niej wyrzuty sumienia. Z racji tego, że narcyzi mają wręcz radar na to by wyłapywać ludzi posiadających ogromną empatię, wtedy ofiara zwyczajnie przestaje ufać swoim odczuciom i zaczyna się zastanawiać, czy może to, że inni mówią, że on jest taki wspaniały to ja tak naprawdę przesadzam, mylę się co do niego? Efekt tych działań jest taki, że zdezorientowana ofiara postanawia zostać przy swoim oprawcy.
Zastanawiacie się pewnie czy "latające małpy" są przyjaciółmi narcyza? On oczywiście jest przekonany, że tak. Różnica polega jednak na tym, że w normalnych warunkach, przyjaźń, zupełnie jak każda inna zdrowa relacja, powinna się opierać na zasadzie wzajemności, a nie jednostronnych korzyści, które w tym wypadku czerpie z nich jedynie narcyz. Prawda jest taka, że osoby z zaburzeniem narcystycznym nie potrafią traktować ludzi w sposób bezinteresowny, nastawiony jest na czerpanie wymiernych korzyści, traktując każdą osobę w swoim otoczeniu przedmiotowo. Każda z osób zasługuje tak długo na uwagę oraz aprobatę narcyza, póki jest mu do czegoś potrzebna. Podobnie jest też w przypadku "latających małp" - dopóki spełniają swoją funkcję, oklaskują narcyza by wzmacniać jego ego oraz poczucie wartości, jednocześnie aby manipulowanie przez niego ofiarą było łatwiejsze, dopóty zasługują na fałszywą dobroć narcyza. Jednak w momencie, gdy zaczynają stawiać granice lub przeciwstawiać się jego woli, niemal natychmiast tracą w jego oczach i są przez niego odrzucane.
Natomiast czy "latające małpy" są w stanie przejrzeć na oczy? Okazuje się, że tak naprawdę jest to bardzo trudne. Często, gdy odchodzimy od jednostki zaburzonej, mamy ogromną ochotę by uświadomić ludzi w jego otoczeniu, jakim on faktycznie jest człowiekiem. Niestety okazuje się, że nie ma w tym większego sensu, ponieważ każdy człowiek sam decyduje o tym, w jakim towarzystwie się obraca. W przypadku "latających małp" jest to tym trudniejsze, ponieważ są oni wręcz utopieni w iluzji, którą przez długi czas tworzył dla nich narcyz i znają tylko i wyłącznie jedną stronę, tą pozornie idealną, osoby narcystycznie zaburzonej. Narcyz jest prawdziwym mistrzem kreowania iluzji, w której ludzie podatni na jego osobisty czas zwyczajnie się zatracają. Tak więc wszystkie nasze próby tłumaczenia innym ludziom, jaka ta osoba jest zła i podła będą odbierane jako atak na niego, nasze przewrażliwienie oraz bezpodstawne wymysły, i mało tego, często takie ostrzeżenia z naszej strony są przekazywane narcyzowi, a ten z czystą satysfakcją prawdopodobnie wykorzysta to przeciwko nam. W jaki sposób? To, że targają nami tak silne emocje, że aż chcemy innych sprowadzić na dobrą drogę, wtedy stajemy się pożywką dla narcyza, a jednocześnie nadzieją na to, że uda mu się po raz kolejny wciągnąć nas w swoją chorą grę.
Dlatego jeśli "latająca małpa" ma przejrzeć na oczy i zrozumieć, w co tak naprawdę została wciągnięta - musi zrobić to sama. Niestety my nie mamy na to zupełnie żadnego wpływu, gdyż każda nasza próba prawdopodobnie zostanie odebrana w zupełnie odwrotny sposób. Tak więc, nie pozostaje nam w zasadzie nic innego, jak tylko skupić się na sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz